Wymarłe województwo
Zabytkowa
stacja kolejowa w Lubsku straszy wyglądem. Stan techniczny linii
kolejowej (będącej częścią linii numer 275 dawnej „Berlinki”
biegnącej od Wrocławia do Berlina) przy której jest położona
pozostawia wiele do życzenia. Na dwóch peronach II i III nie ma
pięknych łużyckich wiat postawionych tu jeszcze przez Niemców.
Zostały zniszczone przez złomiarzy pod koniec 2004 roku. Nieczynna
od ponad 24. lat stacja kolejowa jest jednym z wielu symboli upadku
polskiej kolei. Można powiedzieć, że to tu zaczął się proces
świadomego niszczenia infrastruktury i połączeń PKP przez władze
centralne w Warszawie, trwający do dziś. W latach 1984 – 1988 na
terenie ówczesnego województwa zielonogórskiego zlikwidowano ruch
pasażerski na liniach: Krosno Odrzańskie – Lubsko, Lubsko –
Gubinek, Sulechów – Konotop, Sulechów – Świebodzin, Toporów –
Międzyrzecze oraz Jankowa Żagańska – Przewóz – Sanice.
Marginalizacja transportowa ówczesnego województwa zielonogórskiego
pogłębiła się w latach 90-tych XX wieku. Pogarszający się stan
techniczny linii kolejowych i wydłużający się czas podróży
pociągiem przyniósł kolejne decyzje o likwidacji połączeń Żagań
– Głogów czy Zielona Góra – Gubin. Pomimo modernizacji
głównych linii kolejowych przebiegających przez lubuskie oferta
przewozów regionalnych pozostaje na niskim poziomie jeśli idzie o
częstotliwość kursowania. Lubuskie PKSy większości już nie
istnieją (np. w Nowej Soli) lub są likwidowane a dworce autobusowe
zostają sprzedane wraz z przyległymi gruntami prywatnym firmom.
Trzydzieści lat transformacji w Polsce spustoszyło dawne
województwa zielonogórskie oraz gorzowskie, obecnie lubuskie. Nie
pomogły specjalne strefy ekonomiczne. Lubuskie wymiera i nikt nie
ukrywa tego przed opinią publiczną.
Most kolejowy będący częścią linii kolejowej numer 371 Wolsztyn - Nowa Sól - Żagań jest jednym z symboli kolejowego upadku województwa lubuskiego.
Stacja kolejowa w Jasieniu koło Lubska, autor
t.ziemlicki@wp.pl°
Stacja kolejowa w Jasieniu koło Lubska, autor
t.ziemlicki@wp.pl°
Zdjęcie pochodzi ze strony polska-org.pl
„210
dziadków na 100 wnuków przypada w Gozdnicy. Najwięcej najstarszych
osób żyje w Szprotawie i Nowej Soli. Częściej to my wyjeżdżamy
z regionu za pracą, niż pracownicy przyjeżdżają do nas” -
informuje na swojej stronie „Gazeta Lubuska”.
„Na
ruch rzeczywisty ludności wpływ mają dwa zjawiska: liczba urodzeń
oraz liczba zgonów w danym okresie. W 2017 r. odnotowaliśmy
najwyższą liczbę urodzeń żywych od 2010 roku. Ale w 2018 liczba
urodzeń spadła w ujęciu rocznym o 8%. Jednocześnie wzrosła
liczba zgonów o blisko 7%. Tym samym przyrost naturalny ukształtował
się na poziomie minus 1,5 osoby w przeliczeniu na 1000 osób. Ubytek
naturalny ludności był najwyższy w całej historii województwa
lubuskiego„
Robert
Wróbel, kierownik Lubuskiego Ośrodka Badań Regionalnych Urzędu
Statystycznego.
Źródło:
Portal uniwersytecki „W Zielonej.pl”, Aleksandra Pietruszewska,
27/05/2019.
Szprotawa jedno z najszybciej starzejących się miast w Lubuskim, zdjęcie portal miasta Szprotawa.
Lubuskie
władze samorządowe i wojewódzkie wiedzą o nadciągającej
katastrofie demograficznej, ale nie robią nic aby zapobiec
wyludnianiu się regionu. Czemu mają to robić? Mają stałą
pensje, zatrudnionych w urzędach krewnych i pewną emeryturę. Póki
ostatni mieszkańcy lubuskiego nie wyciągną nóg będzie można
udawać, że nic poważnego się nie dzieje. Problemy demograficzne
ma cała Polska, ale to w lubuskim są one najbardziej widoczne i
namacalne. Szprotawa koło Żagania jest na skraju bankructwa.
Tamtejszy magistrat zachowywał się przez lata jak pasażerowie na
„Titanicu” niedługo przed zatonięciem statku.
„Miasto
jest na ostrym zakręcie - mówił kilka miesięcy temu Mirosław
Gąsik, obejmując urząd burmistrza Szprotawy. - Mamy jedne z
najwyższych w Polsce opłat za wodę, ścieki i podatki lokalne, a
mimo to zadłużenie sięgnie z końcem roku 70 mln zł. A to nie
sprzyja rozwojowi” podkreślał. Gąsik to obecnie były już
burmistrz Szprotawy zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA w
listopadzie ubiegłego roku.
Dawne Zakłady Nici "Odra" w Nowej Soli,
zdjęcie Onet.pl
„Z
naszych nieoficjalnych ustaleń wynika,
że sprawa ma głębsze dno. W Szprotawie miał pojawić się
tajemniczy inwestor ze Słowacji, który oferował pieniądze na
remont jednego z kościołów, a w zamian za to chciał kupić tereny
inwestycyjne na strefie w Wiechlicach. Miasto dawno już chciało
wyremontować stojące w jego centrum ruiny świątyni. Niedawno
odbyła się tam nawet wizja
lokalna z udziałem
konserwatora, urzędników” -
informuje „Gazeta Lubuska”. Budżet miejski Szprotawy od kilku
lat nie dopinał się, bo z czego? Z rosnącej liczby „mieszkańców”
miejskiego cmentarza? Młodzi już dawno wyjechali, a kolejne
pokolenie nie widzi swojej przyszłości w tym miasteczku. Los
Szprotawy jest przesądzony, innych lubuskich miast także. Wobec tej
niewesołej przyszłości mieszkańcy podejmują oddolne próby
zatrzymania dalszej degradacji regionu. Nie wszyscy polscy obywatele
chcą mieszkać w jednej wielkiej specjalnej strefie ekonomicznej
jaką chce ostatecznie nam zafundować pan premier Mateusz
Morawiecki. Widząc porażkę 30. lat transformacji wiele osób
próbuje zatrzymać dalszą degradację w swoim regionie. Dobrym
przykładem w lubuskim jest powstała w latach 2011-2016 Fundacja
Kolejowa "Stacja Lubsko/Sommerfeld". Została założona w
ramach sprzeciwu wobec dalszej dewastacji stacji kolejowej w Lubsku.
Członkowie fundacji nie skupiają się tylko na walce o przetrwanie
zabytków związanych z koleją, ale także walczą o interes
mieszkańców miasta oraz gminy. Trafiają na obojętność radnych i
samego burmistrza miasta. Urzędnicy czy to samorządowi, czy
państwowi widzą jedynie przyszłość takich miast i miasteczek jak
Lubsko, Bytom Odrzański czy Nowa Sól w roli rezerwuaru taniej siły
roboczej. Nawet jeśli owe źródło tanich pracowników wysycha
przedstawiają jeden pomysł, sprowadzenie pracowników za wschodniej
granicy lub dalekiej Azji. Nie dbają o
to, że im także może nie być po drodze zatrudnienie
w takich jak polscy pracownicy
warunkach.
O
tym, że w Polsce zaczyna brakować pracowników przeczytałem latem
2011 roku. Była to historia gorzowskich i kostrzyńskich firm.
Tamtejsi pracodawcy skarżyli się mediom na zbyt „roszczeniowych”
pracowników, braki kadrowe oraz nieszczęśliwe położenie tuż
przy granicy z Niemcami, które były celem odpływu większości
młodych z lubuskiego. Od ponad ośmiu lat nie zmieniło się nic.
Obecnie lubuskie tak jak reszta kraju zaczyna odstraszać osoby spoza
Polski, które pracują tu od lat w ciężkich warunkach, mając
niskie zarobki. Pracodawcy zarówno z lubuskiego jak z innych
województw nadal skarżą się na braki kadrowe, ale ani na jotę
nie zmienili warunków pracy i wysokość wynagrodzenia. Kiedy
ostatnio byłem w Nowej Soli, na ulicy zauważyłem kartkę z
informacją, że jeden z dyskontów szuka pracowników. Ktoś
długopisem małymi literami napisał: „Proszę szukać pracowników
na cmentarzu. Są mało wymagający”. Chociaż można się
uśmiechnąć, to co ktoś napisał na tym ogłoszeniu dobrze oddaje
stosunek mieszkańców do warunków pracy jaki jest nie tylko w Nowej
Soli, województwie lubuskim, ale także w całej Polsce. Zaczyna też
brakować urzędników, pracowników socjalnych, o brakach personelu
w służbie zdrowia nie wspominając. Lubuskie w tym nie odstaje od
reszty kraju. Niebawem będzie miało liczbę ludność mniejszą niż
ma sama Warszawa. Podobny los podzielą województwa świętokrzyskie,
lubelskie, podkarpackie i podlaskie. Politycy samorządowi
niezależnie jaką opcje polityczną reprezentują nie mają w
temacie wyludniania nic ciekawego dopowiedzenia. Jedynie znane od lat
hasełka, od których raczej chce się pakować manatki i wyjechać
zagranice w celu szukania lepszego życia. Szkoda tylko starszych
mieszkańców, którzy będą przez ostatnie lata swojego życia są
zdani na coraz gorsze usługi publiczne.
Komentarze
Prześlij komentarz