Jaka to melodia?
Spore
grono oglądających wczorajszy półfinał 63. Konkursu Piosenki
Eurowizji przyznaje, że występ Gromeego i Lukasa Meijera był
pierwszą taką porażką w historii udziału Polski w Eurowizji od 2011 roku. Kto pamięta występ
Magdaleny Tul? Nie był, to występ porywający widzów. Pośród
fali heitu i żalów internautów nad faktem, że zabraknie polskich
reprezentantów w sobotnim finale umyka fakt, Rosji także nie
awansowała! Od 2004 roku nie było takiego przypadku, kiedy kraj ten
nie miał swojego reprezentanta w finale konkursu. Julia Samoylova
piosenką „I Won’t Break” nie porwała jurorów, a także
widzów w Europie. Najwidoczniej Rosja chciała ją wykorzystać do
celów politycznych, wszak już raz miała reprezentować kraj w
ubiegłym roku, ale jako osoba z zakazem wstępu na Ukrainę, nie
pojechała do Kijowa. Teraz media Putina będą prezentować brak
rosyjskiej piosenkarki w finale, jako dowód niechęci Europy do
Rosji.
Czego
zabrakło w utworze „Light Me Up”? Prawie niczego moim zdaniem,
melodia fajna, taneczna w sam raz na konkurs, ale Lukas fałszował
niemiłosiernie, to mogło irytować widzów oraz zdyskwalifikować
go w oczach jurorów. Od tygodni po krajowym finale, który odbył
się 3 marca, zwolennicy i przeciwnicy Gromeego toczyli hejterską
wojnę w necie, czy Lukas fałszuje czy nie? Ja mam na to swoją
teorię i ma ona podłoże ekonomiczne. Nie, nie idzie o to, że
Europa nas nie lubi, za PiS czy ustawę o IPNie. Telewizja Polska nie
ma pieniędzy na tego typu przedsięwzięcie, od samego początku
idzie o to, żeby w konkursie uczestniczyć, ale go nie wygrać. Nie
wielu to chce dostrzec, doszukuje się winy poza krajem lub w samym
wykonawcy reprezentującym Polskę. Gromee miał darmową promocję
przez dwa miesiące, jego utwór grany był we wszystkich
rozgłośniach radiowych w Polsce. Swoje 5 minut jest już za nim, za
tydzień nikt nie będzie pamiętał go i Lukasa. Kto pamięta Lidię
Kopanie czy Marcina Mrożińskiego? Co roku TVP
ładuje publiczne pieniądze w kiczowaty konkurs, który Europa zachodnia uznaje za imprezę mało istotną. Mające
zapewnione zawsze miejsca w finale: Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy i Hiszpania wysyłają kiepskich wykonawców, nikt nie
chce pośród profesjonalnych piosenkarzy z wyżej wymienionych państw rywalizować z
udającymi muzyczne „osobistości” kretynów z innych krajów
europejskich, nie mających słuchu za grosz, jak tegoroczni
reprezentanci Polski czy Rosji. Oczywiście, jak każde wydarzenie
Eurowizja ma swoich fanów, ale ilu ich jest w porównaniu z tymi,
którzy nie oglądają? Sytuacja od trzech lat w EBU –
Europejskiej Unii Nadawców Publicznych (organizatora Eurowizji) jest
nieciekawa, dwa lata temu Rumunia została zdyskwalifikowana za długi
swojego nadawcy publicznego względem unii nadawców, Bośnia i
Hercegowina jest poza konkursem z powodu braku nadawcy telewizyjnego,
Andora jest już poza strukturami organizacji od siedmiu lat, Monako
i Luksemburg nie są zainteresowane udziałem w imprezie od lat,
Turcja cały czas bojkotuje Eurowizję, a coraz mniej państw jest
zainteresowanych imprezą. Pod znakiem zapytania stoi przyszłoroczny
udział Macedonii z powodu kłopotów finansowych tamtejszego nadawcy
publicznego.
Porażka
Gromeego i Lukasa nie zmusi TVP oraz prezesa Kurskiego do
poniechania wysyłania w przyszłym roku kolejnego wykonawcę.
Najwidoczniej Eurowizja jest idealnym elementem odwrócenia uwagi
społeczeństwa od problemów nadawcy publicznego, traktowania
pracowników i roli tuby propagandowej rządu. Smutne jest to, że
większość osób podniecających się wczorajszym półfinałem
zapominają, że panowie Gromee oraz Luksa reprezentowali wyłącznie
siebie samych. Konkurs nie odmieni naszego życia, poziomu naszego
bytu i warunków pracy. Jest jedynie kolejnym opium dla mas, jak Euro
2012.
Komentarze
Prześlij komentarz