Prałat
„Część
katolików rozumie otwartość Kościoła na świat jako zgodę na
wszystko, przyjęli oni fałszywą wizję tolerancji, że trzeba
wszystko akceptować. Objawia się w tym słabość wiary i lęk, że
zostaną odrzuceni przez samozwańcze elity, przez samozwańcze
autorytety. Zapomnieli o papieskim, tak często ponawianym zawołaniu:
„nie lękajcie się”. Konieczny jest słuszny sprzeciw wobec
tego, co niszczy nas i naszą Ojczyznę. Konieczny jest sprzeciw
wobec fałszywej tolerancji”.
Źródło: odezwa prałata Jankowskiego do narodu polskiego, maj 2005
I
prałat Henryk Jankowski sprzeciwiał się jeszcze „fałszywej
tolerancji” przez kolejne pięć lat, do swojej śmierci 12 lipca
2010 roku. Następne osiem lat aż do dziś to czas publicznych
sporów o życie oraz działalność nieżyjącego kapelana
„Solidarności”. Za życia wzbudzał swoim zachowaniem, postawą
oraz głoszonymi poglądami kontrowersje nie mniejsze niż Tadeusz
Rydzyk. Gdański kościół świętej Brygidy będący ostoją
robotników z gdańskiej stoczni im. Lenina w latach 80-tych, po 1990
roku stała się miejscem agitacji politycznej, ksenofobi oraz
antysemityzmu. Wystrój grobów pańskich w kościele świętej
Brygidy wywoływał konsternacje i były powszechnie krytykowane nie
tylko przez przeciwników prałata Jankowskiego. Wystawny,
karykaturalny styl życia prałata z parafii świętej Brygidy w
Gdańsku dawał powody do krytykowania duchownego.
„Irytował
mnie jego styl bycia, ten blichtr, przepych, jego portrety naturalnej
wielkości na plebanii. To się dla mnie kłóciło z tym, jak starał
się prezentować - jako ksiądz wspierający podziemie i
Solidarność” - tłumaczył Bogdan Borusewicz. Wśród jego
krytyków był także Jan Karski, który tuż przed swoją śmiercią
w 2000 roku ostrzegał Polaków przed nim oraz Rydzykiem i szkodliwą
dla kraju ich działalnością. Zwolennicy obu duchownych uważają,
że krytykują ich środowiska niepolskie – żydowskie, masońskie
oraz lewackie.
„Wieniec
był potrzebny, bo tu jest prawdziwa „Solidarność”. I
solidarność z człowiekiem, który nie bał się w 80. roku przyjść
do stoczniowców” - mówił
Piotr Duda przewodniczący NSZZ „Solidarność”, co do którego
istnieją wątpliwości, po której stronie stał w sierpniu 1980
roku. Takie wątpliwe autorytety jak pan Duda będą bronić
„bohaterów” takich jak Henryk Jankowski
celem
przykrycia
smutnego
obrazu
niedawnej przeszłość
Polski.
Dla wielu byłych stoczniowców ich kapelan to
krystalicznie czysta
postać. Nie
kuło ich w oczy ostentacyjne życie prałata oraz
podejrzenia, że jego życie prywatne dalekie jest od celibatu. Kiedy
w 2004 roku wyszło na jaw, że prałat wykorzystywał seksualnie
nieletnich jego obrońcy zwarli szyki i przepuścili atak na media
informujące o złych skłonnościach gdańskiego duchownego. Wiele
osób nie wierzyło i nie chciało wierzyć (zresztą do dziś) o
pedofilskich skłonnościach Jankowskiego. Najmniej
tu szło o dobro dzieci oraz ofiar księdza, a jedynie o dobre
samopoczucie dostojników kościelnych i jego zwolenników. Legenda
„Solidarności” i były prezydent Polski, Lech Wałęsa pisze na
Twitterze o swoim nieżyjącym przyjacielu:
„Nie
do wyobrażenia jest zwycięstwo Solidarności czy pozycja Wałęsy
bez udziału fizycznego Ks. Jankowskiego. To co słyszę dziś na
temat zachowań ks. Jankowskiego jest nieprawdopodobne i nie jestem w
stanie w to uwierzyć .Wiele wiele lat byłem w pobliżu i nic
podobnego nie widziałem.. Nikt też za życia księdza nie
poinformował mnie i nie zgłosił podobnych uwag. Był moim
przyjacielem i tak pozostanie. Tylko Pan Bóg może to wyjaśnić i
osądzić”.
Do byłego prezydenta nie dociera, że nawet po śmierci duchowny, a
raczej jego postawa życiowa podlega ocenie innych. Henryk Jankowski
stawiany jest przez środowiska prawicowe jako wzór do naśladowania
i upamiętniania go pomnikami oraz nazwami ulic, placów, skwerów,
chociaż od dawna wiadomo jak bardzo kontrowersyjną był postacią.
Obrona Jankowskiego ze strony dawnych stoczniowców oraz władz NSZZ
„Solidarności” wpisują się w dramatyczną walkę o zachowanie
mitu kościoła katolickiego w Polsce jako oparcia dla działaczy
pierwszego wolnego związku zawodowego w bloku komunistycznym. Prawda
jest taka, że w „Solidarności” byli wspaniali ludzie, którzy
dziś są nikim, karierowicze pokroju Wałęsy, Borusewicza czy
Frasyniuka czy inni odszczepieńcy prawicowi jak Macierewicz.
Otaczali ich dwulicowe postacie, a do nich można zaliczyć prałata
z kościoła świętej Brygidy w Gdańsku. Wałęsa broni dobrego
imienia księdza Jankowskiego, warto mu przypomnieć w jakich mediach
występował przez lata. Radio Maryja od dawana wrogie byłemu
prezydentowi, często gościło Jankowskiego na antenie, gdzie mógł
spokojnie głosić swoje antysemickie triady. Środowisko oraz media
związane z toruńskim redemptorystą ostro atakowali byłego
przewodniczącego „Solidarności”, sugerując jego agenturalną
działalność. Prałat nigdy Radia Maryja za to nie skrytykował.
Lojalność Wałęsy względem zmarłego musi budzić zdziwienie. Po
30. latach postacie związane z „Solidarnością” kompromitują
się lub idą w niebyt ludzkiej pamięci. Prałat Henryk Jankowski
już dawno nie był autorytetem dla wielu, dziś już nawet pomnik
oraz skwer położone nieopodal gdańskiej parafii świętej Brygidy,
gdzie dopuszczał się do aktów seksualnych wobec nieletnich nie są
w stanie już zmienić wizerunku księdza w oczach opinii publicznej.
Kościół katolicki w Polsce już za kilka lat będzie się mierzyć
z pustymi świątyniami oraz powszechną krytyką społeczną.
Prałatowi Jankowskiemu będą pamiętane przede wszystkim wyskoki
antysemickie i nacjonalistyczne, polityczne kazania głoszonych na
mszach, obłudę oraz krzywdzenie dzieci.
Komentarze
Prześlij komentarz