Szkoła lansu
Zdjęcie Anny i Roberta Lewandowskich zrobionych dla "Viva". To jedna z lekcji lansu jaki czytelnik otrzymuje od pary celebrytów.
Z
Robertem i Anną Lewandowskimi jest tak, jak z kapitalizmem i
demokracją w Polsce od trzydziestu lat. Spróbuj skrytykować ich
publicznie, a wyjdziesz na wrednego zazdrośnika i nieudacznika.
Takiego, któremu nie udało się osiągnąć sukcesu na miarę
znanego małżeństwa. Osobiście nie czuje się zazdrosny o
Lewandowskich – nie jestem nieudacznikiem, nie chcę także osiągać
sukcesów za wszelką cenę, poświęcając siebie samego w ofierze
systemowi kapitalistycznemu. W tym tekście chcę opisać, w jak
nierealnym świecie żyje piłkarz oraz jego żona. Wielu z nas
wierzy, że może stać się jak oni, osiągnąć ich poziom życia.
Nie idzie mi o bywanie na salonach i goszczenie na pierwszych
stronach kolorowych pism. Ludzie podziwiają Lewandowskich za
osiągnięcia, talent, urodę oraz tworzenie idealnej rodziny. Mało
kto myśli o tym, że znane małżeństwo jest wyłącznie zręczną
medialnie kreacją. Media sprzedają nam tę parę (jak i innych
celebrytów), a my ich konsumujemy. Jest to swoista symbioza.
Sprzedają się czasopisma z nimi, oni sprzedają się czasopismom.
Horrendalne gaże ustawiły ich do końca życia.
„Osiągnęli
sukces, inwestują w kolejne biznesy, stworzyli szczęśliwą i
kochającą się rodzinę. Dla przeciętnego Polaka ich życie wydaje
się bajką… Wszystko, co mają, okupili latami ciężkiej pracy i
wyrzeczeń. Nie zawsze wszystko było tak proste i kolorowe. W jednym
z ostatnich wywiadów Robert Lewandowski opowiedział, jak wyglądały
jego początki znajomości z Anią” – tak Lewandowskich
opisuje „Viva”. Jest to manipulacja. Ciężką pracą osiągnęli
uczynili z życia bajkę? Kariera Roberta Lewandowskiego przebiegała
bezproblemowo, a jego rodzice mieli stabilną sytuacje materialną.
Piłkarz szedł do przodu jak burza, poznali się na nim nie tylko
działacze z ważnych polskich klubów piłkarskich, lecz także
europejskich. Wraz z sławą, rosła też zamożność Roberta. Jego
ślub w 2012 roku był wielkim wydarzeniem towarzyskim. Od tamtej
pory wraz z żoną Anną mogli robić biznes jako jeden zespół,
żyjąc m.in. ze sprzedaży swojego publicznego wizerunku. Są trochę
jak księżna Kate i książę William. Polska nie jest monarchią,
więc rolę książąt oraz księżnych przejęli częściowo
piłkarze oraz ich żony.
„Ja
kiedyś tych pieniędzy nie miałam. Naprawdę nie miałam. Do tego
stopnia nie miałam, że chodziłam w dziurawych butach zimą i to
był okropny okres w naszym życiu. Do tego stopnia, że nawet
pomagał nam Caritas. I kiedy zaczęłam zarabiać swoje pierwsze
pieniądze, to było stypendium. Miałam wtedy 18 lat, to było 800
zł. Połowę oddawałam mamie, a połowę miałam dla siebie” –
mówi dla „Vivy” Anna Lewandowska. Jej się poszczęściło, ale
wiele rówieśniczek pani Anny nie miało tyle szczęścia, co ona.
Nie z ich winny. System kapitalistyczny niewielu daje szansę. O tym,
że żona piłkarza polskiej reprezentacji jest teraz na świeczniku,
zrządził tylko przypadek.
„Zaczynaliśmy
wspólne życie zarabiając po 1200 zł. Ja jeździłem Fiatem Bravo,
Ania Matizem. Czasem wspominamy życie w mieszkaniu komunalnym.
Pamiętamy, jacy byliśmy szczęśliwi, mimo że po kuchni czasem
biegały karaluchy” – powiedział w rozmowie z „Faktem”
Robert Lewandowski.
Do
głębi „wzrusza” mnie ta historia. Bardzo wielu ludzi, chociaż
ciężko pracuje, jakoś nie może opuścić zgrzybiałych mieszkań,
pełnych nie tylko karaluchów, ale także innych nieproszonych
mieszkańców, np. pluskiew. Nie wiem, czy historia zaprezentowana
przez Lewandowskich jest prawdą czy nie, ale mam wrażenie, że chcą
przez to pokazać opinii publicznej, że mieli taki sam start jak
reszta. Jest to zręczna manipulacja. Wywołanie w czytelniku
poczucia, że i on tak może, jeśli będę ciężko pracował. Nie
twierdzę, że dostali wszystko od zaraz. Jednak Lewandowski ma
dopiero trzydzieści lat, więc czas, gdy żył „szarym” życiem
wraz ze swoją obecną żoną, był wyjątkowo krótki. Kto jednak
będzie analizował dokładnie życie tej pary przed laty, za 2400
złotych miesięcznie? Dobrze, że nie opowiedzieli o swoim życiu za
500 złotych, bo nawet mało pojętna osoba nie dałaby wiary w taką
historię. Powyżej 2000 zł brzmi bardziej wiarygodnie. Piłkarz i
jego żona są, co można wywnioskować nie tylko po ich wywiadzie w
„Vivie”, jak reszta celebrytów po prostu odklejeni od
rzeczywistości. Dlatego też ich życie nie może i nie powinno być
wzorem dla ogółu społeczeństwa. Nikt w systemie wolnorynkowym nie
jest promowany za talenty, ani tym bardziej za ciężką pracę.
Robert Lewandowski miał szczęście być skutecznym napastnikiem na
boisku, reszta przyszła z wielką łatwością. Nic zatem dziwnego,
że jedyną troską piłkarza oraz jego żony jest dbanie o swój
publiczny wizerunek. Dbają o niego, ponieważ nie mogą wypaść z
obiegu i być zapomnianymi.
Nie
każdego stać na takie życie, chociażby się starł jak mógł.
Nie dorównamy poziomem życia Lewandowskim i innym milionerom. Taki
jest kapitalizm. Niewielkiej grupie jest dobrze pod względem
posiadanych dóbr, bo – jak napisał Piotrek Nowak w swoim
felietonie o Lewandowskich na portalu „Strajk.eu” z 18 grudnia
2017 roku – „by ktoś mógł
zarabiać miliony, ktoś inny musi cierpieć niedostatek”.
Taka jest smutna puenta analizy szkoły lansu państwa Lewandowskich.
Komentarze
Prześlij komentarz