Gary Cooper nie wrócił, czyli porażka III RP


Niechęć elit neoliberalnych do tej części społeczeństwa, które w ostatnią niedzielę podczas wyborów do Europarlamentu zagłosowała na PiS jest symboliczna. Symboliczna ponieważ po trzydziestu latach pogardy wobec najsłabszych liberałowie obrywają mocno. Nie dociera to jednak do nich. Nie mogą się nadziwić o lat, że Polacy śmią emigrować za granicę, opuszczają ten „raj” wolności, demokracji oraz dobrobytu. Mają za złe tym, co pozostali głosowania w wyborach w 2015 roku i w ostatnich eurowyborach na partię obciachu jakim jest PiS. Ignorancją jaką się wykazywały kolejne rządy wprowadzając katastrofalne w skutkach społecznych reformy, dziś mszczą się na politykach oraz zwolennikach transformacji. Po 26 maja neoliberalni dziennikarze oraz publicyści szukają winnych kolejnej klęski obozu zwolenników III RP. Nie widzą, bo nie chcą tego widzieć, że problem ma swoje źródło w systemie wolnorynkowym. Przed trzydziestoma laty Polacy z nadzieją, ale i obawą wybrali nieznaną drogę budowy nowej Polski. W 2015 roku większości społeczeństwo odrzuciło dotychczasową postawę pełną wyrzeczeń z myślą o lepszymi jutrze. Była to postawa okupioną bardzo często ludzkimi dramatami oraz powiększającą się nierównością społeczną. Od ostatnich wyborów parlamentarnych szokowani neoliberalni dziennikarze, politycy oraz celebryci nie mogą uwierzyć, że ich wizja Polski została odrzucona. Krystyna Janda nie ukrywa, co sądzi o ostatnich wyborach do Europarlamentu. Krytykuje biedniejszą część społeczeństwa już od kilku lat za oddawanie głosu na partię Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem znowu nie zawiodła opinii publicznej. Zaprezentowała rysunek Tomasza Wiaterana na swoim facebookowym profilu. Rysunek wręcz w ordynarny sposób naśmiewa się z biedniejszej części społeczeństwa. Na umieszczonej przez Jandę grafice widnieje mężczyzna w krawacie zwracający się do kobiety klęczącej przednimi: „Daj głos”. Mężczyzna zaprezentowany na rysunku stoi przed klęczącą kobietą i macha banknotem 100 złotowym. Aktorka potem usunęła rysunek po fali krytyki z jaką się spotkał się ów rysunek „satyryczny”. Nie lepszy był od niej „Jaśnie Pan hrabia” Bronisław Komorowski, który stwierdził: „Jest charakterystyczne i warte przeanalizowania to, że PiS wygrywało w tych kręgach wyborczych, które nie płacą podatków”. Słowa te padły w programie „Onet Rano” w dniu 27 maja. To był komentarzem do wyników wyborów byłego prezydenta Polski. Komorowski nie nauczyła nic porażka z 2015 roku. Można mnożyć przykłady głupich, klasistowskich uwag oraz komentarzy wobec wyborców PiS. Oczywiście badania socjologiczne wykazały, że na partię rządzącą większości oddały głos osoby z podstawowym wykształceniem. Nie oznacza to, że można gardzić ludźmi z racji ich własnych wyborów politycznych oraz wykształcenia. Liberalna część społeczeństwa jest zmuszona tłumaczy porażkę swojego obozu – Koalicji Europejskiej, szukając winnych nie wśród swoich politycznych idoli czy systemu w jakim żyjemy. Za cel krytyki obrali część społeczeństwa żyjącej na prowincji, która tak licznie poparła PiS. W jednym z mediów społecznościowych osoba ukrywająca się za nickiem Ambasada III RP umieściła post takiej treści: „Gdy cara Aleksander II uwłaszczył chłopów polskich to mu nawet ze składek pomnik w Częstochowie postawili cara – wyzwoliciela i nie miało to większego znaczenia, że car jest zaborcą, a Polski nie ma. Taka niestety mentalność pewnej części narodu polskiego, póki miska pełna…..”. Osoba przytaczająca takie argumenty jako odniesienie do obecnej rzeczywistości politycznej zapomina o jednym istotnym fakcie. Kto był podporą majestatu zaborczych monarchii? Była nim polska arystokraci, szlachta oraz bogacąca się burżuazja.

Takie komentarze są głupie i robią przysługę PiS-owi oraz skrajnejprawicy. Sprowadzają zwolenników partii Jarosława Kaczyńskiego do narożnika, do tych gorszych. Wśród nich tworzy się poczucie zagrożenia. Z jednej strony perspektywa odebrania im programów socjalnych przez opozycję (wypadku dojścia do władzy) oraz niechęć do elit wielkomiejskich, które gardziły nimi od początku transformacji. Jest jeszcze jedna siła łącząca ich poza PiS-em, to kościół katolicki. „Bastion” polskości oraz wartości chrześcijańskich przed zgniłym „lewackim zachodem”. Neoliberalne elit intelektualnych mają za złe kościołowi katolickiemu, że trzyma z Rydzykiem oraz obecnym rządem. Znani aktorzy czy dziennikarze wychwalający pod niebiosa Jana Pawła II oraz przeceniający jego pontyfikat, dziś złorzeczą na polski kler. Są to mi. in. Monika Olejnik czy Tomasz Lis. Jedynie Jarosław Gugała postanowił mieć inne niż większość jego kolegów po fachu na temat kościoła katolickiego zdanie: „Kościół jest bardzo potrzebny Polakom. Jeśli go stracimy, jako społeczeństwo stracimy wszelkie hamulce. I tu się będą działy straszne rzeczy”. Widać publicysta Polsatu żyje realiami lat 90-tych ubiegłego wieku. Wówczas biskupi byli bardziej przychylni liberałom niż to jest teraz. W końcu oni rządzili krajem przez tyle lat i aby utrzymać hierarchów kościelnych przy sobie, dawali im to, co chcieli. Przez trzydzieści lat tego sojuszy tronu z ołtarzem, księża oraz biskupi nie zabierali głos w sprawach społecznych. Nie potępiają do dziś wyzysku pracowników przez pracodawców oraz eksmisji ludzi na bruk przez nieludzką ustawę wprowadzoną w 1994 roku. Kościół traci wpływy w dużych miastach, a trzyma się mocno na prowincji. Trzymają się mocno Tadeusz Rydzyk. On i jego medialne imperium to fenomen w historii polskiego kościoła katolickiego. Toruński redemptorysta jest objawieniem III RP. Od lat krytykowany, nic sobie nie robi z tego. Jego fenomen nie wynika, że trzyma polskich biskupów w szachu, ale ma za sobą grono wiernych słuchaczy. Rydzyk wykorzystał trudną sytuację starszych osób w jakiej znaleźli na fali zmian. Daje im fałszywe poczucie wspólnoty podsycone niechęcią do „wrogów” ojczyzny. Przez lata budował swoją pozycję ekonomiczną oraz polityczną właśnie przez utrzymywanie słuchaczy Radia Maryja w poczuciu lęku.

Polski kościół katolicki skompromitowany skandalami obyczajowymi, musi się mierzyć także z podejrzeniami o współpracę z peerelowskimi służbami. Prymas Wyszyński czy Jan Paweł II już nie wystarczą jako parawan przed opinią publiczną. Upada mit „kościoła niezłomnego”. Jacek Żakowski w piątkowym „Poranku Radia TOK FM” parę tygodni temu analizował z trójką swoich rozmówców: Wiesławem Władyką, Tomaszem Lisem oraz Tomaszem Wołkiem ciekawą kwestię. Jak to możliwe, że w latach 80-tych XX wieku w kościele dominowali księża bardziej otwarci, a dziś mamy dominację tych pokroju Rydzyka czy Henryka Jankowskiego lub, co gorsza byłego kapłana Jacka Międlara? Tu widać kolejne odklejenie dziennikarzy neoliberalnych od rzeczywistości. Ci księżą istnieli, ale nie mówiło się o nich. Oni byli, tylko prezentowano tych odważnych. Potem byli usuwani w cień przez swoich przełożonych.

Nie tylko z upadkiem mitu polskiego kościoła katolickiego jako obrońcy „uciśnionych w PRL” musi się mierzyć opinia publiczna. Czołowi działacze dawnej „Solidarności” jako masowego ruchu przeciwko PZPR, od lat chcą podtrzymywać mity własnej działalności politycznej oraz opozycyjnej wśród polskiego społeczeństwa. Prezentują siebie oraz ruch, którego byli członkami jako siłę sprawczą w obaleniu systemu komunistycznego. Nikt w to nie wierzy, a jeśli to krytykuje „Solidarność” za wprowadzenie niesprawiedliwego systemu i umożliwienie nielicznym wzbogacenie się poprzez prywatyzację na majątku wypracowanym przez lata rękoma obywateli. Reżyser Agnieszka Holland przyznała publicznie w 2015 roku, że sama „Solidarność” nie była w stanie obalić jednowładztwa PZPR.

https://www.youtube.com/watch?v=p43h3xTSVbg – link z wystąpieniem Agnieszki Holland.

Później w tej wypowiedzi Holland powraca do znanej narracji o okrągłym stole jako mądrości rządzących oraz zmarginalizowanej przez PZPR opozycji. Problem w tym, że była to mądrość Waszyngtonu oraz Moskwy. Już dawno PZPR przestało być partią robotników oraz chłopów. Dominowali tam zwolennicy wolnego rynku oraz konserwatyzmu światopoglądowego. W ich interesie było porzucenie dotychczasowego systemu i przyjęcie tego, w którym jak się okazało dobrze sobie radzili i radzą. Od 1990 roku coraz szersza część społeczeństwa przestała obchodzić „Solidarność”. Traktowano Lecha Wałęsę z lekceważeniem oraz pogardą. Dla beneficjentów transformacji był on pożytecznym idiotą, którego do dziś tak zaciekle bronią przed jakąkolwiek krytyką.

Tomasz Piątek w książce prezentującej powiązania obecnego premiera Mateusza Morawieckiego z Kremlem, obala także mit o „Solidarności Walczącej”. Ugrupowania założonego przez Kornela Morawieckiego w trakcie Stanu Wojennego w 1982 roku skonfliktowanego z władzami wrocławskiej „Solidarności”, której przewodził Władysław Frasyniuk. Piątek pokazuje w książce związki „SW” z SB. Jest to cios wymierzony w mit, który buduje Mateusz Morawiecki celem uwiarygodnienia się przed elektorem PiS-u. Mit swojej działalności opozycyjnej oraz ojca Kornela Morawieckiego. Jarosław Kaczyński chcąc budować alternatywną historię, obudził chęć odwetu ze strony dawnych działaczy opozycyjnych związanych z PO. Mamy już od lat wojnę o mity, być może będziemy mieli wojnę o to, kto ma na kogo haka.

30-lat od rozpoczęcia transformacji historia zatacza koło. Spora część obywateli odrzuca mit „Solidarności” kreowany przez neoliberałów oraz system wartości, na którym opierała się Polska po 1989 roku. Leszek Balcerowicz nie ma żadnego już wpływu poza na opinię publiczną, poza złożonym przez siebie FOR – Funduszem Obywatelskiego Rozwoju. Opowiada nadal te same piramidalne ekonomiczne bzdury ( teorie), co w roku przełomu. Musi się tłumaczyć ze swojej współpracy z aferzystami z zarządu GetBacku przed prokuraturą. Lech Wałęsa jest dziś bardziej kojarzony z problemami patologicznymi własnej rodziny i głupimi często wypowiedziami niż z rolą przewodniczącego NSZZ „Solidarności” w latach 80-tych. Nie żyją już Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki oraz Jacek Kuroń. Byli oni spolegliwi wobec antyspołecznych planów Balcerowicza, nawet kiedy skutki społeczne był widoczne w postaci protestów obywateli. Wszyscy oni budując system niesprawiedliwości społecznej przysłużyli się PiS-owi jak mało kto. Dziś kontynułują to dyskryminacyjnymi wypowiedziami czy wpisami w internecie neoliberalni celebryci, politycy oraz intelektualiści. PiS oraz ich przeciwników politycznych łączy istotny element, nie zauważają postępującego procesu wyludniania się kraju. Widać to po stanie służby zdrowia. Ten rząd jak i poprzednie nie zrobiły nic celem  zatrzymania lekarzy oraz pielęgniarek w kraju. Stąd mamy i będziemy mieli do czynienia z dramatami pacjentów umierających na SOR-ach wyniku nie udzielania pomocy przez szpitalny personel. Program 500+ z jednej strony stanowi pierwszy gest społeczny ze strony rządu po 1989 roku, a z drugiej niewysterczający do zmniejszenia nierówności. Gary Cooper już „nie wróci”, nie będzie powtórki w „Samo Południe”. Już było to widać po protestach KOD-u z lata 2016-2017. Nie przyniosły one żadnego efektu. Zostanie tylko zaklinać rzeczywistość przez zwolenników porządku sprzed 2015 roku, że jeszcze wszystko się odmieni. Nie odmieni się nic. Profesor Elżbieta Korolczuk w wywiadzie dla „Oko.press” z 1 czerwca 2019 roku zadała istotne pytanie: „Dlaczego biedni mieliby głosować na ludzi, którzy nimi gardzą?”.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa