Sopot czy mnie jeszcze słychać?
Tegoroczny Top of the top Sopot Festival nawiązywał także do lat 90. To były dobre czasy dla wielu gwiazd TVN-u byłych i obecnych. Mało kto pamięta, że "cudowne" lata 90. dla nielicznych dla wielu w Polsce przyniosły walkę o przetrwanie w nowych realiach wolnego rynku. Ostatnia dekada XX wieku była początkiem końca sopockiego festiwalu. Po 1989 roku jego rola została sprowadzona do marginalnej imprezy muzycznej, a po 2004 roku TVP wycofała się z organizacji imprezy. Jak śpiewał Kazik Staszewski w piosence "12 groszy" o festiwalu: "Kto się tam pokazuje, tego ja nie szanuje". Na zdjęciu Macieja Kosycarza z KFP, Whitney Houston na deskach Opery Leśnej, sierpień 1999 roku. Jej występ był największą pomyłką TVP w historii festiwalu.
Lata
90-te były dekadą nadziei oraz rozczarowań nową rzeczywistością.
Tych ostatnich było więcej. Stanowiły udział większości
społeczeństwa. Upadające zakłady pracy, bezrobocie, likwidacja
usług publicznych na prowincji dały się we znaki większości
zamieszkującej poza większymi aglomeracjami. Mieszkańcy większych
miast (oczywiście nie wszyscy) napawali się widokiem pełnych
spółek sklepowych. Przekonywanie, że wszystko jest cudownie, jest
super, niezależnie od otaczającej rzeczywistości, była udziałem
nie tylko polityków, ekonomistów oraz publicystów. Swoją rolę
odegrali także ludzie kultury i show biznesu. Dla wielu był to czas
młodości, debiutu na scenie, na małym i dużym ekranie. Trudno
oczekiwać od nich, że chcieli spojrzeć inaczej na rzeczywistość.
Zresztą żyli i nadal żyją w innej. Trudno im zrozumieć jak PiS i
Andrzej Duda doszli do władzy. Jak to możliwe, że są ludzie w tym
kraju, którzy nie doceniają zmian jakie w zaszły w latach 90-tych?
Ciągle podkreślają jak to było w PRL-u, brak towarów,
wszechobecna przemoc władzy, cenzura i szarobura rzeczywistość.
Powtarzanie tego nieustanie przez lata stało się nudne, irytujące.
Celebryci opłakują III Rzeczpospolitą, tymczasem ona nadal trwa,
bo nawet PiS oskarżany przez nich o „socjalizm” lub „komunizm”
nie ma zamiaru kwestionować zasad wolnego rynku i prymatu świętej
własności.
Tęsknota
za latami 90-tymi zaczyna dominować w wypowiedziach wielu gwiazd
estrady oraz kina. Przecież wtedy się żyło! Byli młodzi,
rozpoznawalni, wzbudzali zachwyt publiczności. Nic zatem dziwnego,
że TVN postanowiło wywołać sentyment do czasów sprzed 20. i 30.
lat wśród widzów. Koncertem Forever Young w
pierwszym dniu Top of the top Sopot Festival, Grażyna
Torbicka chciała przypomnieć gwiazdy z czasów swojej młodości (z
lat 80.) i do prowadzenia koncertu zaprosiła urodzonego w latach 70.
Oliwiera Janiaka. Idealnie dopasowali się do tematyki, a ich
życiorys świetnie pasuje do opisu jak robiono karierę w PRL-u i po
jego upadku. Grażyna Torbicka to córka znanej prezenterki Telewizji
Polskiej Krystyny Loski. Przez 31. lat była związana z TVP! Od
2016 roku jest w TVN. Od lat nic nie zmieniło się w stylu
prowadzenia programów przez panią Torbicką. Nadal zachowuje się
tak, jakby prowadziła ceremonie rozdania Oscarów. Janiak natomiast
to odkrycie TVN z początku istnienia tej stacji. Chłopak z
wielkopolskiej prowincji – Krotoszyna robi wielkie karierę w
Warszawie i zostaje prowadzącym Big Star Party,
a potem Co za tydzień. Świetny
przykład kariery w wolnorynkowej Polsce. Dowód na to, że można
ciężką pracą oraz wiarą w siebie wybić się ponad przeciętność.
Podczas koncertu można było zobaczyć wiele gwiazdek z lat 90. i
80. Nazwa koncertu nawiązuje do legendarnej piosenki zespołu
Alphaville, ale także do wiecznej młodości przebojów jakie
wtorkowy wieczór 13 sierpnia zabrzmiały w sopockiej Operze Leśnej.
Stylizacją i wykonaniem zarówno zagraniczne jak rodzime gwiazdy
pokazały, że są nadal w rzeczywistości sprzed lat. Gwiazdy z
odrzutu podczas pierwszego i drugiego dnia festiwalu miały nas
zabrać do czasów swojej młodości, wzbudzić wśród publiczności
zebranej w Operze Leśnej i przed telewizorami tęsknotę za czasami,
gdy upiory obecnej polityki były na marginesie, skrajnie prawicowe
bojówki były czymś rzadkim do oglądania, a kościół jeszcze
powszechnie nie mówił językiem ojca Rydzyka.
Warto
przypomnieć przy okazji czym były dla Festiwalu w Sopocie lata 90.
Powołano go w 1961 roku jako odpowiedź na zachodnioeuropejski
konkurs w San Remo oraz Eurowizji. Najlepsze czasy to lata 70. oraz
80. W 1988 roku postanowiono imprezę sprywatyzować. Wynikało to z
braku funduszy kasy wojewódzkiej. Od 1989 roku rozpoczął się
wieloletni upadek tej międzynarodowej muzycznej imprezy. Chociaż
jeszcze przez następne piętnaście lat za transmisję telewizyjną
odpowiadała Telewizja Polska, to żadna inna stacja telewizyjna nie
chciała relacjonować anachronicznego festiwalu. Międzynarodowy
Festiwal Piosenki w Sopocie zmienił nazwę na Sopot Festiwal. Pod
taką nazwą funkcjonował od 1990 roku do 2004 roku. Czy ktoś
jeszcze pamięta, kto i co tam śpiewał? Do historii tego festiwalu
przeszedł natomiast mini koncert Whitney Houston w 1999 roku. Była
to porażka samej piosenkarki jak i organizatorów festiwalu. A
przecież Houston miała być petardą festiwalu. Okazała się być
jego największą pomyłką. Coraz trudniej organizatorom było
zdobyć sponsorów. Dziesięć lat po prywatyzacji sopockiego
festiwalu widać było dobrze czym była dla niego prywatyzacja i jak
z roku na rok stawał się niepotrzebnym rytuałem ciążącym nawet
zarządowi Telewizji Polskiej. Publiczny nadawca telewizyjny pożegnał
się z organizacją sopockiego festiwalu w 2004 roku. Od roku
następnego transmisją i organizacją zajął się TVN. Jest coś
symbolicznego w historii tego festiwalu. Piosenkarze jacy występowali
na scenie Opery Leśnej w Sopocie do 1989 roku stawali się
legendami, a ich piosenki śpiewa się do dziś. Natomiast wraz z
jego upadkiem widać jak polscy wykonawcy sobie nie poradzili w nowej
rzeczywistości. Trafna jest ocena Pawła Piotrowicza z onet.pl
na temat drugiego dnia
festiwalu: „Zapominająca tekstu nowego utworu Edyta
Górniak, dobór wykonawców na siłę, według zupełnie
przypadkowego klucza, rywalizujące o Bursztynowego Słowika odrzuty
z Eurowizji i piosenki, które premierę miały nawet kilka lat temu
- drugi dzień Top of the Top Sopot Festival 2019 potwierdził, że
dobre chęci to za mało, by próbować nawiązać do tradycji
dawnych festiwali w Operze Leśnej. A pod płaszczykiem muzyki
tanecznej można ukryć wszystko – szkoda tylko, że tak niewiele
dobrego z tego wynika”. Lata
90. i następne to totalny upadek muzyki rozrywkowej w Polsce,
lansowania nowych gwiazd na siłę przez nastawioną wyłącznie na
zysk ogromne wytwórnie płytowe. Z polską piosenką jest jak z całą
III RP. Dobrze teraz widać czym była i czym nigdy się nie stała
wyśniona przez nadwiślańskich kapitalistów.
Komentarze
Prześlij komentarz