Święta bezdomności i samotności
Czas świąteczny od lat nie zaczyna
się jak dawniej bywało od dnia 6 grudnia – Mikołajek i trwa do 6 stycznia – święta Trzech Króli. Konsumpcjonizm większości
polskiego społeczeństwa i chęć zysku sklepów wielkopowierzchniowych
spowodowały, że już po 1 listopada dopada nas bożenarodzeniowa atmosfera. Czy
tego chcemy czy nie, musimy słuchać już w listopadowe dnie hitów świątecznych,
które powinny być puszczane na trzy tygodnie przed 24 grudnia. Czas Bożego
Narodzenia jest czasem powszechnej konsumpcji. Musimy sobie po raz kolejny
udowodnić, że jak Mada Müller (bohaterka reymontowskiej „Ziemi Obiecanej”) nas
na to wszystko stać. A kogo nie stać, powinien się zaszyć w swoich czterech
ścianach. O ile te cztery ściany posiada. Liczba bezdomnych, co prawda spada.
Dane opublikowane przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej w marcu tego
roku mówią o 30,3 tysiącach bezdomnych. Ten spadek o 9% w porównaniu do 2017
roku nie jest bynajmniej sukcesem rządu i jego transferów socjalnych. Dowodzi,
że kapitalizm się nie sprawdził. Co roku słyszymy o zgonach wyniku zamarznięcia
bezdomnych. Polska jest także krajem ulegającym szybkiej depopulacji oraz tym,
z którego masowo uciekają młodzi ludzie. To duże miasta, takie jak: Warszawa,
Trójmiasto, Poznań, Wrocław, Kraków czy okręg górnośląski, stanowią jaskrawy
przykład nierówności społecznych. W czasie świątecznym widać to także na przykładzie
osób nieposiadających stałego miejsca zamieszkania oraz ludzi samotnych. O
jednych i drugich dawno zapomniało państwo… Niestety w większości my także.
Sądzimy, że zawsze będziemy zdrowi, mieli pracę, a niektórym uda się w terminie
spłacać kredyt hipoteczny zaciągnięty na 30 lat. Trzeba sobie uświadomić, że
tak nie jest zawsze. Kiedy tylko powinie nam się noga, zachorujemy, utracimy
pracę lub popadniemy w długi, kapitalizm przejedzie po nas jak walec. Wtedy
perspektywa życia na ulicy stoi przed nami otworem. Co takie życie na ulicy
oznacza dla człowieka, wie każdy. Tylko nikt nie przewiduje takiego wariantu.
Dla bezdomnych państwo polskie ma do zaoferowania jedynie noclegownie,
pseudopomoc ze strony organizacji pozarządowych i nic więcej. Polskie społeczeństwo
zainteresowane wyłącznie swoim własnym „ja”
ma stosunek do osób bezdomnych pogardliwy, wzmacniany poczuciem
wyższości. Wiele osób po cichu ukrywa
przed innymi, że balansuje na granicy posiadania czterech ścian, a wylądowania
na ulicy. Z osobami samotnymi także nie jest lepiej. Są to na ogół osoby
starsze. Zapomniane przez bliskich lub niemające ich w swoim miejscu
zamieszkania. Czas Bożego Narodzenia przeżywają w głębokim smutku i samotności.
Wolą przeżyć go tak, jak inne dni w roku. Bezdomni wolą także nie wierzyć w
świętego Mikołaja. Jeśli kiedykolwiek w niego wierzyli. Sytuacja osób żyjących
na ulicy jest w społeczeństwie oceniana jednostronnie i niesprawiedliwie. Obraz
zawsze nietrzeźwych, żebrzących na ulicy, od których woń odpycha, stanowi
wygodne wytłumaczenie dla obojętności wobec losu osób bezdomnych. Jak oni
przeżywają ten czas? Jedni spędzają go na organizowanych przez organizacje
pozarządowe lub samorządowe kolacji wigilijnej, dostają paczkę i mogą wracać na
ulice. Taka pomoc jest doraźna, nie pomaga w walce z bezdomnością. Może ucisza
społeczne sumienie, ale nie daje tego, co jest najważniejsze – poczucia
stabilizacji. Jedynie mieszkanie gwarantuje brak bezdomnych na ulicy. Niestety
u nas mieszkania od trzech dekad są towarem, a nie prawem. Świętom towarzyszy
atmosfera dobroci i miłości. Niestety nawet tego brakuje państwu wobec
bezdomnych. Nadchodzący czas świąt nie różni się dla nich niczym od innych
zimnych dni. Są równie brutalne i nieprzyjemne, nie tylko ze względu na
atmosferę i klimat o tej porze. Dla samotnych też nie mamy czasu oraz serca, a
co dopiero dla osób położonych w jeszcze trudniejszej od nich sytuacji. Wolimy
uciekać do nierealnego świata pięknych i bogatych. Patrzymy na uśmiechniętych
celebrytów z reklam próbujących nam wsadzić kapitalistyczne śmieci. Traktujemy
ich z taką nabożnością (nie tylko od święta), że nie dostrzegamy potrzeb
innych, słabszych osób. Kiedy słyszę od niektórych, że skoro tak mi żal
bezdomnych, to niech przyjmę ich pod swój dach, wiem dobrze, nie ma sensu
dyskutować. Bezdomność czy samotność w święta Bożego Narodzenia są tylko
ułamkiem problemu społecznego. Samotne osoby są też ofiarami procesu
depopulacji. Dzieci i wnuki są za granicą, a wokoło są również samotni starsi
sąsiedzi. W małych miastach i na wsiach stanowi to już od kilku lat prozę
życia, także świątecznego. W pogoni za prezentami na kredyt i także takim
życiem, nie chcemy przyznać przed samymi sobą, że za chwilę możemy być po tej
drugiej stronie. Kolejne święta przejdą bez głębszych refleksji nad losem tych
żyjących w strasznych warunkach, jakie im zafundował antyhumanitarny
kapitalizm.
Komentarze
Prześlij komentarz