Polska państwo z dykty i kartonu
Husaria stała się niezwykle młoda wśród polskiej prawicy od kiedy wypłynęła sprawa uchodźców przed jesiennymi wyborami w 2015 roku. PiS umiejętnie wraz z ugrupowaniami skrajnieprawicowymi podgrzewał ksenofobiczną atmosferę. Wobec pandemii koronawirusa współcześni "husarze" są bezradni i siedzą w domach lub udają wojaków z WOT. Zresztą WOT to zbrojne ramię obecnej władzy i równie bezradne wobec wirusa, co państwowe instytucje.
Polska
prawica z nomenklaturą PZPR zbudowała w ciągu trzech dekad państwo
z dykty i kartonu. Kierowała się neoliberalnym dogmatem w sprawach
społecznych. Święte prawo własności, zysku właścicieli i
wyższości interesu prywatnego nad społecznym stanowiło fundamenty
istnienia obecnego systemu ekonomicznego oraz politycznego. Prawica
nie ma pomysłu na politykę prospołeczną. Nie ma nic do
zaproponowania ubogim i wykluczonym. Od początku transformacji
konflikt historyczny i polityczny między „solidaruchami” a
„komuszkami” stanowił nic nieznaczącą dla zwykłych obywateli
wojenkę na górze. Wojna o biografie była jedynie zasłoną dymną.
W latach 90-tych prywatyzacja cofnęła Polskę do lat
międzywojennych. Pracownicy tracili pracę z dnia na dzień, źródło
dochodu, popadali w długi. Wielu z nich podupadło na zdrowiu,
popełniło samobójstwo lub zostało eksmitowane donikąd. W
antyspołecznym procesie niepodważalne zasługi ma prawica i kościół
katolicki. Mamy kolejny prawicowy rząd oraz od lat pęczniejący od
bogactwa hierarchów kościelnych. Polityczne zaplecze rządu - PiS
wygrało wybory jesienią w 2015 roku. Wykorzystali niezadowolenie
społeczne, pogłębiające się rozwarstwienie. Po 2004 roku fala
emigracji młodych Polaków na zachód za chlebem pogłębiła proces
depopulacji na prowincji. Samozadowolenie polityków PO oraz
Bronisława Komorowskiego roztrzaskały najpierw wyniki wyborów
prezydenckich w maju 2015 roku, a potem (jesienią tego samego roku)
wybory parlamentarne. Programy socjalne PiS w postaci 500+ przez
pierwszy rok 2017 dały pozytywny efekt. Wiele osób wcześniej nie
mogło sobie pozwolić na zbyt wiele. Stać ich było w końcu na
nabycie dzieciom ubrań, pojechać nad polskie morze i kupić
wyprawkę do szkoły. Środowiska neoliberalne oraz część
społeczeństwa (większości wielkomiejska) patrzyła na to wszystko
krzywym okiem. Atak na beneficjentów 500+ przybrał histeryczną
formę. Mówiono o przejadaniu wzrostu gospodarczego z czasów PO.
Prezentowano beneficjantów programu jako nierobów i patologię.
Nikt z „Gazety Wyborczej”, TVN-u, tygodnika „Newsweeka. Polska”
czy „Rzeczypospolitej” nie próbował spojrzeć na problemy
społeczne inaczej jak z własnej perspektywy. W pogotowiu
neoliberalnej publicystyki czekał na komentarz jak zawsze Leszek
Balcerowicz. Powtarzał niezmienne formułki o rynku pracy,
pracownikach i PKB. Wszyscy zapomnieli, że III RP nie zdała
egzaminu w chwilach kryzysu. Powódź z 1997 i 2010 roku dobitnie
pokazała czym jest tak naprawdę. Emigracja po wejściu do UE (1
maja 2004 roku) była kolejnym antyspołecznym „sukcesem”
przemian oraz „cudu” gospodarczego. Politycy nie mieli żadnego
pomysłu na zatrzymanie młodych ludzi. Nie proponowano im nic, poza
liberalnym rynkiem pracy. Po przegranej SLD w 2005 roku, kolejne
rządy PiS-u i PO sprzyjały nadal wielkiemu kapitałowi. Otwierano
nowe banki, zachłanni deweloperzy niszczyli do spółki z
samorządami resztki zasobu komunalnego w dużych miastach. Wpędzano
w ten sposób wielu w jeszcze większą nędze. Państwowe instytucje
wobec kapitału były celowo bezradne. Przykład warszawskiej
reprywatyzacji i zabójstwo Jolanty Brzeskiej (1 marca 2011 roku), to
niejedyne oznaki słabości państwa. Przejmowanie kolejnych
publicznych usług stało się powszechne. Co mamy teraz z tego
„demokratycznego” kraju? Nic! Ledwie funkcjonującą służbę
zdrowie. Widać to dobrze wobec pandemii koronowirusa. Dzięki
samoizolacji wirus nie rozprzestrzenił się na tyle, żeby
najbardziej niedofinansowany sektor publiczny III RP upadł i to z
hukiem. Zadowolony z siebie rząd Morawieckiego udziela pomocy
finansowej wyłącznie bankom oraz wielkim firmom. Mając za nic tych
najsłabszych. Sfora liberałów rzuciła się na nich. Zaczęli
znaną śpiewkę sprzed o programie 500+. Zapominając zupełnie, że
Polska jest państwem z dykty i kartonu nie tylko dzięki obecnej
władzy. Sporą ilość dykty oraz kartonu dołożyli od siebie
liberałowie z SLD i PO. Jak „krótką pamięć” mają np.
Dominika Wielowieyska, Monika Olejnik, Witold Gadomski, Tomasz Lis,
Piotr Kraśko, Jarosław Kurski czy inne tuzy dziennikarstwa
polskiego po 1989 roku. Kilka lat temu uważali wyższość prywatnej
służby zdrowia nad publiczną. Teraz płaczą nad niedofinansowaną
służbą zdrowia. Przecież przez tyle lat było „cudownie”.
Demokracja nad Wisłą miała się dobrze. Stanowiła przykład dla
innych krajów na świecie. Prawica zapatrzona w osobę Margaret
Thatcher i Ronalda Reagan, nie wyszła za horyzontów lat 80-tych i
90-tych XX wieku. PO i PiS do spółki z Konfederacją proponują
podobne rozwiązania, które mogą przynieść najuboższym jeszcze
większą nędze i zwiększyć liczbę osób ubogich w kraju. Te trzy
partie mają korzenie prawicowe. Politycy związani z nimi
lekceważyli latami niewydolne instytucje państwowe i samorządowe.
Ba! Są także za to odpowiedzialni czy to w opozycji, czy rządząc
krajem! Nie tylko prorynkowe poglądy na gospodarkę łączą PO, PiS
i Konfederację. Także bezkrytyczny szacunek i przywiązanie do
tradycji II Rzeczypospolitej. Negatywną ocenę jakiejkolwiek postaci
z prawej strony sceny politycznej międzywojennej Polski, wywołuje u
narodowych polityków bezrozumny atak. Niezależnie od tego czy
oponent używa racjonalnych argumentów w swojej ocenie. Wiele można
znaleźć analogi między II RP a jej obecna kontynuatorką. Szkoda!
Nie było przez trzydzieści lat okazji poważnego sądu nad
międzywojennym państwem. Dla tego mamy, to co mamy. Polityków,
wiecznych ułanów na koniach z szablami, kościół „obrońcy”
moralności i armię opartą wyłącznie na mglistych sojuszach. A
jaka była polska prawica tuż przed powstaniem „Solidarności”?
Czterdzieści
lat temu miała zupełnie inny pogląd na kraj i świat. Do 1976 roku
stanowiła nieliczna grupę działającą w podziemiu, a jej
inicjatywy nie miały szerokiego poparcia społecznego. Ulegała
rozpadowi na mniejsze grupy. Rozgrywana przez walczące ze sobą
polityczne koterie elit politycznych Polonii. Swoją prawicę miało
PZPR, np. ludzi związanych z Mieczysławem Moczarem i Bolesław
Piaseckim. Czerwiec 1976 roku, wydarzenia w Radomiu i Ursusie były
wstrząsem dla polskiego społeczeństwa. Na fali zwolnieni
strajkujących robotników, pozbawionych pracy oraz środków do
życia powstał KOR – Komitet Obrony Robotników. Wśród członków
KOR-u byli m.in.: Adam Michnik, Zbigniew i Zofia Romaszewscy, Jan
Lityński, Halina Mikołajska, Antoni Macierewicz, Jacek Kuroń oraz
Jan Józef Lipski. Poza Mikołajską (zmarłą w 1989 roku) i Lipskim
(zmarłym w 1991 roku) są współodpowiedzialni za nędzę wielu
Polaków. Bronili i bronią wolnego rynku, prywatnej własności i
prawa przedsiębiorców do zysku kosztem pracowników w mniej lub
bardziej pokrętny sposób. Nie będę cytował ich sprzecznych
wypowiedzi. Wszyscy znają dobrze, nazbyt dobrze. Chętnie odwołują
się do swojej chwalebnej przeszłości uzasadniając antyspołeczne
i antyludzkie poglądy. 16 października 1978 roku, to data ważna
dla polskiej prawicy. Dzień wybory biskupa krakowskiego, Karola
kardynała Wojtyły na papieża dała skrzydła antykomunistycznym
działaczom. Jeszcze nikt nie miał pojęcia, co przyniesie
najbliższa przyszłość. Wybór Polaka na następce świętego
Piotra wzmocnił dewocyjnego ducha społeczeństwa. Sam Polak na
urzędzie biskupa Rzymu od razu niczego nie zmienił. Prawica nie
miała żadnego wpływu na większość obywateli PRL-u. Można
powiedzieć, że najsilniejszym prawicowym ugrupowanie był kościół
katolicki na czele z prymasem Stefanem kardynałem Wyszyńskim.
Wielowiekowa patriarchalność instytucjonalna kościoła świetnie
zachowana w czasach PRL-u, utrzymywała większość Polaków w
przywiązaniu do wiary. Kościół wspierał prawicę niezbyt mocno,
liczył się bardziej z władzą. Od niej zależało np. zgody na
budowę nowych świątyni. Prymasowi nieszczególnie podobało się
niektórzy księżą głoszący z ambony kazania polityczne. Skłócona
prawica w kraju i zagranicą nie byli partnerami do współpracy dla
prymasa.
Emigracyjna
prawica nie była skłonna wybaczyć prymasowi i biskupom
kompromisowej polityki względem komunistycznej władzy. Zabolała
ich szczególnie audiencja udzielona przez papieża Pawła VI,
Edwardowi Gierkowi i jego żonie (1 grudnia 1977 roku). Doszło do
niej dzięki pozycji prymasa w Stolicy Apostolskiej. Polonia w
czasach istnienia PRL-u była podzielona. Rząd emigracyjny w
Londynie pełnił rolę symbolu. Przypominał żywe muzeum II
Rzeczypospolitej. Toczone spory w łonie londyńskiego rządu
dotyczyły wydarzeń historycznych i oceny zachowania aliantów w
ostatniej fazie działań wojennych. Sentyment do odebranych
majątków, utraconych Kresów przebrzmiewał w głosach
emigracyjnych polityków. Pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku
istniały w kraju dwa prawicowe nurty demokraci i niepodległościowcy.
„Pierwsi byli zwolennikami znalezienia formy złagodzenia
opresyjności systemu komunistycznego, ale w ramach istniejącego
układu sił geopolitycznych. Chodziło o jakąś formę tzw.
finlandyzacji” - pisze Rafał Woś w swojej książce „Zimna
trzydziestoletnia”. Pojęcie finlandyzacji odnosiło się do
relacji między Finlandią a ZSRR. W czasie zimnej wojny Helsinki
prowadziła ograniczoną politykę zagraniczną, bardziej przychylną
Moskwie. W zamian wielki sąsiad nie wtrącał się do spraw
wewnętrznych kraju. Urho Kekkonen (premier 1950-1953 i prezydent
Finlandii 1950-1953) był twórcą tej polityki. Zwolennikiem
fińskiej polityki był Jacek Kuroń. Drugim nurtem byli tzw.
niepodległościowcy wywodzący się liczącego kilkadziesiąt osób
Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. PPN przewodził
początku do czasów Stanu Wojennego, Zbigniew Najder. Najder
wyjechał z Polski, był poszukiwany przez MO, a sąd skazał go
zaocznie na karę śmierci. Po jego wyjeździe na lidera
niepodległościowców wyrósł Czesław Bielecki. Istotną dla
niepodległościowców sprawą było zakwestionowanie zimnowojennego
porządku. Działacze PPN domagali się pełnej niepodległości
kraju i wyjścia Polski z Układu Warszawskiego. Tylko takie warunki
mogły według niepodległościowców dać Polsce pełną demokrację.
Co do kwestii ekonomicznych, żaden z omawianych nurtów politycznych
w 1979 roku nie podnosił publicznie. Nikt nie mówił o prywatyzacji
przedsiębiorstw, reprywatyzacji, wolnym rynku i braku państwa na
nim. Wspomniane kwestie pojawiły się dopiero dziesięć lat
później. Co łączy obecną prawicę to z końca czasów Gierka?
Przywiązane do wiary, historii i patriotyzmu. Przez lata 80-te XX
wieku przeszła ewolucję w stronę antyspołeczną. Duża w tym rola
Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Nieprzejadane polityka
amerykańskiego prezydenta i brytyjskiej premier wobec ZSRR i bloku
wschodniego imponowała polskiej prawicy. Utożsamiali wszystkie ich
ideały, konserwatyzm obyczajowy i liberalizm gospodarczy. Podział
między oboma nurtami prawicy sprzed dekady (lat 70-tych) zarysował
się ponownie przy okazji oceny rozmów przy Okrągłym Stole.
Chociaż miłość do USA i Wielkiej Brytanii po w obu nurtach nie
osłabła. Demokraci popierali rozmowy z władzą, nurt
niepodległościowy był przeciw. Poza kwestiami rozmawiać czy nie,
sprawy gospodarcze nie były tematem sporów. Od lat 80-tych
pezetpeerowską prawicę (koncesjonowaną przez państwo) kokietował
ekipa Wojciecha Jaruzelskiego. Dobrym przykładem tego są obchody
300-lecia bitwy pod Wiedniem czy otwarcie w 1984 roku dla
publiczności ogromnego pawilonu, gdzie zaprezentowano „Panoramę
Racławicką” we Wrocławiu. Latami zbiorowe dzieło wybitnych
malarzy polskich przełomu XIX i XX wieku spoczywało magazynie.
Dzieło mające antyrosyjskie przesłanie nie zostało wyciągnięte
nie przez przypadek. Rok po zniesieniu stanu wojennego ówczesna
władza szukała różnymi sposobami zdobycie poparcia społecznego.
Z nurtu koncesjonowanej prawicy wyrosło bardzo wiele politycznych
szumowin. W mniejszym lub większym stopniu odgrywają do dziś
opiniotwórcze postaci sceny politycznej. Sporo mamy także
prawicowych – liberałów spod znaku Stronnictwa Demokratycznego.
Warto tu wspomnieć o Hannie Suchockiej, Rafale Ziemkiewiczu czy
liderze Konfederacji, Januszu Korwinie – Mikke. Na skrajnej prawicy
mieliśmy w latach 90-tych, np. Bolesława Tejkowskiego czy Jerzego
Roberta Nowaka. Ten ostatni był przez lata ulubionym publicystą
dyrektora Radia Maryja, Tadeusza Rydzyka.
Prawica
wygrała 4 czerwca 1989 roku wybory. Od razu przystąpiła do
narzucenia nam swojej wizji historii, teraźniejszości i
przyszłości. Cynicznienie wspierała likwidację zakładów pracy,
podzieliła społeczeństwo na „zaradnych” oraz „roszczeniowych
obiboków”. Głosi pseudoteorie ekonomiczne, że tylko własną
pracą ludzie mogą dojść do czegoś. Pielęgnuje z kościołem
katolickim najgorsze tradycje antysemityzmu, ksenofobi i
nietolerancji. Trudno oczekiwać od polityków tej opcji empatii. Dla
nich społeczeństwa w świecie dzielą się na silnych i słabych.
Matka samotnie wychowująca dziecko nie jest w ogóle rodziną,
rodzina wielodzietna jest tylko wtedy godna szacunku, gdy głowa
rodziny (ojciec), to zamożny człowiek. Kobiety nie mają prawa
decydować o swoim losie same. Prawica umie wprowadzać nakazy,
zakazy, poniżać słabych, łamać praw człowieka, wzmacniać
policję i wojsko. Już raz to z prawicą przerabiali nasi
pradziadkowie i dziadkowie przed wojną. Jak to się wszystko
skończyło? Kompromitacją kampanii wrześniowej roku 1939. Wobec
takiego przeciwnika jak koronowirus, rządząca prawica nie ucieknie
zapewne do bezpiecznego raju poza krajem, jak władze II RP do
Rumunii w pamiętnym wrześniu ponad osiemdziesiąt lat temu. Nie
można wykluczyć, że gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli,
a policja i wojsko nie będą w stanie ich obronić rządzący mogą
się ewakuować w bezpieczne dla nich i ich rodzin miejsce na
świecie.
W moim przekonaniu indoktrynacja prawicowa również zaczęła się po 1989 roku, jednakże nasilenie takiej polityki historycznej nastąpiło z chwilą powołania do życia IPN i wprowadzenia wadliwych reform edukacji! Te zmiany doprowadziły do tego, że obserwujemy zupełne wykrzywienie dziejów i Historii Polski zwłaszcza XX wieku. Dzisiaj wielu młodych ludzi deklaruje swój patriotyzm na wierze w dziwne mity przykładowo potrzeby prawicowych bohaterów, bo tworzony jest sztuczny etos Lewicowca zdrajcy! Szuka się ich wszędzie, lecz absurdem największym jest to, że znajdują go w osobach, których czyny czy zachowanie, zupełnie odbiegają od encyklopedycznej definicji słowa bohater! Tak nauczani patrioci potrafią wymienić pół składu swojej klubowej piłkarskiej drużyny, ale jeśli chodzi np o Symbol Polski walczącej, to rzadko który potrafi odpowiedzieć na pytanie, co owa słynna Kotwica oznacza? Ci ludzie szukają również prawicowych bohaterów w oddziałach husarii jednocześnie skandując swoją nienawiść do innych narodów czy światopoglądu! To również jest dla mnie niezrozumiałe, bo przecież Husarze reprezentowali Państwo, które ratyfikowało trwałą ustawę o tolerancji dla wiary czy właśnie światopoglądu obywatela! O czym to świadczy a no świadczy o tym, że dzisiejsza młodzież nie potrafi analizować historii. Nie potrafi wyciągać konstruktywnych wniosków lecz co gorsza, sama świadomie wprowadza błędne i utwierdza się przekonaniu co do racji ich bytu! Na początku tej wypowiedzi przytoczyłem Instytut Pamięci Narodowej i nie zrobiłem tego bez przyczyny. Otóż w moim przekonaniu to właśnie IPN odpowiada za tak katastrofalny stan polskiej edukacji historycznej wśród młodzieży i co gorsza świadomie go powiększa. Większość publikacji naukowych Instytutu nie przedstawia prawie żadnej wartości dydaktycznej a te nieliczne są albo stekiem bzdur albo czymś na kształt jak ja to określam SCI - Fi Historia dziejów interpretowanych sztucznie. Co warto dodać, swego czasu zajmowały się szerzeniem takich dyrdymałów osławione Zeszyty Historyczne o których wartościach naukowych z ironią wypowiadał się między innymi redaktor Bogusław Wołoszański!
OdpowiedzUsuń