I po piosence!
Od 18 marca
wiadomo, że 65. Konkurs Piosenki Eurowizji, który miał się odbyć w przyszłym
tygodniu w Rotterdamie (Holandia) został odwołany z powodu pandemii
koronowirusa. Wielu fanów konkursu postanowiło do spółki z portalami miłośników
imprezy organizowanej przez EBU na swój sposób go przeprowadzić. Od końca marca
między innymi odbywają się symulowane głosowania w takiej formie jakiej są
przeprowadzane podczas prawdziwego konkursu. Najpierw prezentowane są noty od
jurorów w poszczególnych krajach uczestniczących, a potem wynik głosowania
widzów. Jak wypada w nich polska piosenka Empires?
Na tyle dobrze, że większości przypadków jest finale, ale na tyle słabo, że
finałowym głosowaniu zajmuje 18 lub 22 miejsce. W alternatywnych imprezach
eurowizyjnych komentatorzy podkreśla często nijakość polskiego utworu, który
przepada już po pierwszym odsłuchu w morzu podobnych piosenek. Propozycja Alicji
Szemplińskiej nie zachwyca i nie porywa. Można zadać pytanie: Jak to jest
możliwe, że większość widzów była gotowa oddać głosy na tak źle wykonaną
piosenkę, do tego kolejną podróbkę bondowskiej ballady? Finał eurowizyjnej
„Szansy na sukces”, która odbyła się 23 lutego nie zachwycił publiczności zasiadającej
przed telewizorami. Dobrze zaprezentował się jedynie z trójki finalistów lider
zespołu Lake Malavi, Albert Ćerny
wykonując piosenkę Lucy. Natomiast
Alicja Szemplińska wypadła bardzo słabo. A jednak wygrała i miała jechać do
Rotterdamu. Dobrze podkręcona atmosfera wokół Szemplińskiej przez jej fanów w
internecie zrobiło swoje. Widzowie głusi i ślepi zagłosowali na stremowaną
piosenkarkę z przeciętną balladą. Do tego decyzja jury złożony z Michała
Szpaka, Cleo i Gromeego (uczestników konkursu) powinno dziwić. Może nie? Od
dawna wiadomo, kto się zgłasza do eliminacji na Eurowizję organizowaną przez
TVP. Od lat zasady do tychże eliminacji, niezależnie jaki miały charakter
(wewnętrzny czy narodowego konkursu) zawsze były niejasne i nieprzejrzyste.
Przygotowania do najważniejszej muzycznej corocznej majowej imprezy Europy wywołuje
zawsze popłoch na Woronicza 17. Wpadając w panikę pracownicy telewizji szukają
kogoś, kto może zdecyduje się łaskawie reprezentować TVP w konkursie. Skutek
łapanki na reprezentanta znamy od ponad 26. lat. Nie było inaczej i w tym roku.
Prezes telewizji Jacek Kurski zbyt zajęty ubiegłoroczną Eurowizją Junior, którą
uznał za najważniejsze wydarzenie muzyczne oraz formę promocji samego siebie i własnych
dokonań, zapomniał najwidoczniej o dorosłej wersji konkursu. Eurowizyjną
„Szansy na sukces” (karaoke) zorganizowano bez pomysłu. Odbiło się to na
poziomie eliminacji, także dobór uczestników robiony był pod gusta prezesa Kurskiego.
Jedynie Ćerny pokazał klasę, ale jako Czech nie pasował do
roli reprezentanta Polski. Prawdziwie polską telewizję winna była reprezentować
Alicja Szemplińska. No, cóż! Nie powiem nic złego o piosenkarce. Ma talent i
mogła go zaprezentować europejskiej publiczności, gdyby nie koronawirus i
fatalnie wybrany przez nią utwór. Do tego „sukcesu” dorzucili się twórcy
piosenki. Napisali i skomponowali: Patryk Kumór, Dominik Buczkowski – Wojtaszek
i Laurell Barker. Panowie najwidoczniej uznali, że na konkursie się co prawda nie
znają, ale i tak skomponują piosenkę.
Dla czego więc
TVP brnie od lat i bierze udział w konkursie, który ogląda jedynie niewielka burżuazyjna
publika? Ponieważ jest to jedna z niewielu rzeczy jaką nie interesuje się
prezes PiS Jarosław Kaczyński. Eurowizja nie zagraża mu politycznie, chociaż
jest symbolem znienawidzonej przez jego partii „tęczowej zarazy”. Jacek Kurski
ma wolną rękę ze strony Kaczyńskiego, co do doboru imprez w jakich „publiczna”
telewizja bierze udział. Trudno zrozumieć, co tak fascynuje go w tym konkursie?
To zostanie tajemnicą pana prezesa. Być może jest w tym jego strategia. Zrób
wszystko by Telewizja Polska brała udział, ale nie wygrała. Tak zapchaj dziura
w programie. Eurowizja to dość kosztowna impreza w organizowaniu. Ukraińska
telewizja omal nie zbankrutowała trzy lata temu goszcząc Eurowizję w Kijowie. Zauważam
niepokojące tendencje w przypadku dziecięcej i dorosłej edycji konkursu. Alicja
Szemplińska jest trzecią niepełnoletnią wykonawczynią w ostatnich dwóch latach
po Wiki Gabor i Roksanie Węgiel (uczestniczki Eurowizji Junior), którą kreują
na „gwiazdę” media publiczne. Jest to tak nachalne, że można mieć już dość. Nie
wiadomo jak zainteresowanie opinii publicznej nimi odbiło się na ich psychice.
Na szczęście dla Alicji, Empires
zostało źle przyjęte przez fanów konkursu. Miejmy nadzieje ostudzi to jej zapał
do bycia gwiazdą estrady i wróci do normalnego życia. Kariera i sława jeszcze
przyjdą, a z nią dojrzałość do podejmowania ważnych życiowych decyzji. Także
doboru lepszych utworów, a nie podróbek zachodniej muzyki.
Komentarze
Prześlij komentarz