Spółdzielcze bagno
O tym, że prezes SBM
„Stokłosy” Krzysztof Berliński nie jest lubiany przez mieszkańców bloków
należących do tej spółdzielni, powszechnie wiadomo w okolicy. Z typową dla
siebie arogancją podchodzi do osób, które śmią krytykować go za działania,
jakie podejmuje pełniąc funkcję prezesa spółdzielni. Dwa lata temu portal
haloursynów.pl zadał pytania panu Berlińskiemu w imieniu oburzonych lokatorów
spółdzielni:
1. Czy prawdą
jest, że zlecenia na remonty od spółdzielni otrzymują firmy powiązane z
inspektorem do spraw sanitarnych oraz wiceprezesem spółdzielni? Czy to prawda,
że przyłapano inspektora ds. sanitarnych na podzlecaniu robót pracownikom
pracującym dla jego firmy, choć formalnie występowali oni jako inna firma? Czy
zarząd zajął się tą sprawą i jakie wnioski wyciągnął?
2. Czy prawdą
jest, że zarząd wydał 20 tys. złotych na dwie sztuki drzwi do pokoi zarządu? W
jakim trybie wybrano firmę, która dostarczyła drzwi? Jakie cechy niezbędne
zarządowi posiadają drzwi za 10 tys. zł za sztukę?
3. Czy prawdą
jest, że w styczniu 2018 roku wiceprezes spółdzielni zaprosiła na spotkanie
przedstawicieli 4 firm, z którymi spółdzielnia współpracuje, i oświadczyła, że
ma do wydania z funduszu remontowego 10 mln złotych? Dlaczego spółdzielnia nie
przeprowadza otwartych przetargów lub konkursów ofert, które pozwoliłyby
osiągać korzystniejsze ceny za usługi i roboty budowlane?
4. Dlaczego
podjęto decyzję o wymianie drzwi w 60 budynkach oraz wymianie 150 zaworów
podpionowych? Czy to prawda, że były one wymieniane zaledwie dwa lata temu? Czy
prawdziwa jest kwota 5 tys. złotych za jeden taki zawór?
5. Jak
spółdzielnia odniesie się do zarzutów o nieuzasadnione odcinanie gazu
mieszkańcom, którzy sprzeciwiają się - ich zdaniem niepotrzebnym - kosztownym
remontom instalacji gazowych? Mieszkańcy skarżą się na to, że pracownicy
spółdzielni stwierdzają u nich "awarię", której nie ma.
6. W jakich
okolicznościach przepisano umowę na ochronę obiektów spółdzielni z firmy Nurnik
na firmę Nurnik bis? Dlaczego, po zawieszeniu działalności przez tę pierwszą,
nie ogłoszono nowego konkursu na ochronę? Czy to prawda, że rocznie umowa z
firmą ochroniarską kosztuje 350 tys. złotych? Czy to prawda, że syn właściciela
firmy Nurnik jest prawnikiem w spółdzielni? Czy nie stanowi to zagrożenia
konfliktem interesów?
7. Czy to
prawda, że zarząd stwierdził iż garaż przy Jastrzębowskiego 14 musi zostać
wyburzony? Z jakiego powodu? Czy spółdzielnia planuje postawić w tym miejscu
wieżowiec? Jeśli tak, kiedy?
8. Czy to
prawda, że w Państwa spółdzielni są drastyczne rozbieżności w stawkach tzw.
funduszu remontowego? Czy mieszkańcy domków jednorodzinnych płacą 1
grosz za metr kwadratowy, czyli nawet 150 razy mniej niż mieszkańcy bloków?
Proszę o wyjaśnienie z jakiego powodu są tak duże różnice?
9. Zarząd
proponuje uchwałę o zaciągnięciu kredytu w wysokości 10 mln złotych na
inwestycję przy Jastrzębowskiego 22. Skąd taka kwota? Czy negocjacje w sprawie
odkupu części nieruchomości od SIM Ursynów, zakończyły się? Czy to prawda,
że w przypadku niepowodzenia w negocjacjach, to lokatorzy będą spłacać ten
kredyt?
10. Czy zgadza
się Pan z zarzutami mieszkańców 6 bloków, że wymiana wind w ich blokach za ok.
1,25 mln złotych była "niepotrzebna". Czy stare windy prawidłowo
działały? Czy potwierdza Pan informacje, że nowe windy ulegają częstym awariom?
11. W jaki
sposób zakończyła się sprawa sądowa z byłym prezesem Sławomirem Żukiem? Czy to
prawda, że jedna z członkiń Rady Nadzorczej zeznała, że wiedziała o sprawie
wypłacania zarządowi wysokich premii, choć wcześniej Rada Nadzorcza miała o tym
nie wiedzieć? W jakiej wysokości wypłacane były nagrody za czasów
poprzedniego zarządu (z prezesem S. Żukiem na czele)? Proszę o podanie kwot
rocznych.
Kilka dni wcześniej wyciekła
ciekawa informacja. Haloursynów.pl ujawnił, że lokatorzy chcący uczestniczyć na
zgromadzeniu walnym członków spółdzielni SBM „Stokłosy” mogą być usuwani przez
ochronę i tajniaków. Uzbrojonych w broń ostrą! Wystarczy być głośnym i
krytykować zarząd SBM „Stokłosy”. Widać na tym przykładzie jak funkcjonuje w
Polsce większość spółdzielni mieszkaniowych. A będzie jeszcze gorzej. Już przed
koronawirusem wiele z nich tonęło w długach i tylko dzięki przeróżnym
akrobacjom finansowo – prawnym większość spółdzielców jeszcze nie prosi o pomoc
stowarzyszeń społecznych lub lokatorskich. Ludzie tracą pracę w wyniku pandemii
i jedyne źródło dochodu. Skąd mogą wziąć pieniądze na opłacenie czynszu? Nie
wykopią przecież pieniędzy z ziemi. Wielu żyje z resztek oszczędności. Nie
trzeba będzie długo czekać. Wielu lokatorów zadłuży się po uszy bez pomocy
finansowej państwa i samorządu. Co prawda na jakiś czas zamrożono obowiązek
opłaty czynszowej, ale kiedy pandemia się skończy może być nieciekawie. Władze
spółdzielni w Polsce kierując się starą zasadą prywatyzacji zysków i przerzuceniem
kosztów na mieszkańców, będą ustanawiać takie czynsze, że wielu tego nie
wytrzyma finansowo i psychicznie. Niestety lokatorzy nie są przygotowani na
wypadek upadku spółdzielni. Dla wielu z nich jedyną alternatywą wypadku utraty
mieszkania jest ulica. Niestety coraz więcej pojawia się sygnałów, że będzie to
problem masowy. W warszawskiej spółdzielni mieszkaniowej „Ateńska” (na
warszawskiej Pradze Południe) lokatorów niepłacących czynszu do 3 miesięcy za
ostatni kwartał 2019 roku było 815! To bardzo dużo. Wielu mieszkańców SBM
„Ateńska” nie radzi sobie z regularnym uiszczaniem płatności czynszowych. Żadną
pociechą jest fakt, że liczba zadłużonych powyżej 3 miesięcy jest mniejsza.
Ponieważ za pierwszy kwartał 2020 roku liczba osób zasłużonych podskoczyła i
ogółem z 923 osób wzrosła do 1115!
Dane o stanie zadłużenia można znaleźć pod tym adresem internetowym:
https://www.sbm-atenska.pl/zasoby-spoldzielni/zadluzenie-budynkow/
Funkcjonowanie spółdzielni
mieszkaniowych od lat nie ma nic wspólnego z samą idę spółdzielczości.
Przekłada się to na życie codziennie. Lokatorzy są traktowani wyłącznie
przedmiotowo (wkładka mięsna do budynku) przez swoje zarządy. Kiedy syndyk i
komornik wchodzą na majątek upadłej spółdzielni są bezbronni. Dobrym przykładem
tego jest gdańska spółdzielnia „Ujeścisko”, która przez poprzedni zarząd była
celowo źle zarządzana. Teraz ma długi i niedokończoną budowę domów
jednorodzinnych i mieszkań. 400 rodzin zostało przez byłego prezesa oraz jego
ludzi oszukanych na ogromne sumy. Zostali sami z kredytem hipotecznym do
spłacenia i brakiem perspektywy zamieszkania. Są tacy, którzy z powodu
koronawirusa wycofują się z chęci kupna mieszkania, ponieważ nie wiedzą czy ich
będzie na to stać. Taką sytuację pod Wadowicami odnotowała „Gazeta Krakowska”.
Nowe osiedle miało powstać na przedmieściach miasta (na polach wadowickich
Tomic).
„Kryzys wywołany pandemią koronawirusa uniemożliwił rozpoczęcie budowy
bloków w Tomicach k. Wadowic w tym roku. Nie jest pewny również początek
rozpoczęcia prac w roku 2021. Inwestor ma problem, bo z powodu pandemii
wycofała się połowa chętnych na mieszkania. Ludzie bali się, że nie będzie ich
teraz stać na spłacanie rat, które miały pokryć koszty budowy. - Czekamy. Mam
nadzieję, że ludzie zaczną się znów zgłaszać, jak sytuacja przestanie być
niepewna” - przyzna Bożena Łabuś, prezes wadowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Gazeta Krakowska, 7.06.2020
Tu w Wadowicach na szczęście
lokatorzy nie stracili swoich oszczędności. Wycofali się zanim wpłacili
jakiekolwiek pieniądze. W Rzeszowie władze spółdzielni mieszkaniowych z racji
kłopotów finansowych swoich lokatorów proszą magistrat o obniżenie podatków i
opłat miejskich. Rzeszowski ratusz odmówił z powodu groźby utraty płynności
finansowej przez miasto. Zapewne koszt utrzymania spółdzielni spadnie na
lokatorów. Już przed pandemią mieliśmy liczne przypadki dramatycznych sytuacji
lokatorów bezradnych wobec wszechwładzy kolejnych prezesów i zarządów. Należy
się spodziewać ich pogłębienia, a co gorsza upadku sporej części spółdzielni
mieszkaniowych. Od lat mieszkanie jest traktowane wyłącznie jako towar, a nie
prawo człowieka do godnego życia. Patologia spółdzielczości mieszkaniowej ma
swoje źródło w tej samej prymitywnej doktrynie, towarzyszącej nam od 1990 roku,
co reprywatyzacja. Pomaga jedynie nielicznej grupie ludzi uzasadnić chęć
wzbogacania się kosztem społeczeństwa. I jeszcze jedno, niezależnie ilu lokatorów
znajdzie swoje miejsce pod mostem, będą ludzie wypisujący w internecie bzdury
na temat „roszczeniowców” chcących mieszkać za darmo. Niestety takie mamy
społeczeństwo, wychowane na idei świętego prawa własności. To nie jest tak, że
eksmisja może dotyczyć wyłącznie mitycznej patologii. To może spotkać każdego z
nas. Wtedy odbiera się nam godność i każe żyć na ulicy. Winowajcą jest
oczywiście system obecnie panujący w Polsce. Pozwala takim osobom jak byli
prezesi spółdzielni „Ujeścisko” bogacić się na pragnieniach ludzi o własnym
mieszkaniu. Układy i układziki władz spółdzielni oraz ich rodzin nie są niczym
nowym. Majątek spółdzielni był jednym ze źródeł powstania klasy średniej w
Polsce w latach 90-tych XX wieku. Nieruchomości to najbardziej dochodowa część
światowej gospodarki. Lwią część rynku stanową spekulacje mieszkaniami oraz
gruntami. Częścią tej patodeweloperki (definicję uknuł Janek Śpiewak) stanowią
spółdzielnie mieszkaniowe. Na szczęście, co pokazuje postawa lokatorów na
warszawskim Ursynowie, można walczyć z władzami spółdzielni skutecznie. Nie
jest, co prawda łatwe odwołanie zarządu, ale można im skutecznie utrudniać
patologiczne funkcjonowanie, między innymi domagając się od nich wglądu do
dokumentacji spółdzielni. Warto pamiętać, że rolą lokatora nie jest tylko
regularne opłacanie czynszu, ale także kontrola poczynań zarządu, do którego z
zasady należy mieć ograniczone zaufanie.
Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń