Konduktor z krainy Bolka i Lolka, księżnej Daisy von Pless i Fiata 126p

Z czym kojarzy się Bielsko-Biała? Dla jednych to miejsce produkcji słynnego „Malucha” – Fiata 126p, dla innych świat bajek Bolka i Loka czy Reksia z racji istnienia na terenie miasta Wytwórni Filmów Animowanych. Jeszcze dla innych miastem od którego zaczyna się wypad w góry – Beskid Żywiecki. Dla turystów takim punktem przesiadkowym, na którym przewala się ich tysiące jest gmach kolejowego Dworca Głównego, pamiątka po czasach panowania Habsburgów na tym terenie. Ponad dwadzieścia lat temu w 2001 roku zakończono generalny remont zabytkowego gmachu dworca. Jest jednym z najpiękniejszych tego typu obiektów w Polsce. Ba! Można powiedzieć jest symbolem miasta. Idąc do pracy przechodzi po nim Przemysław Brych, konduktor powstałych w 2011 roku „Kolei Śląskich”. Postanowił kilka lat temu założyć na mediach społecznościowych swój profil pod nazwą „Konduktor Przemek” i w ten sposób zaprezentować innym jak wygląda jego praca, ale nie tylko. Jest tam dużo o kolei nie tylko na Śląsku, ale także o innych zdarzeniach związanych z transportem szynowym w Polsce. W 2018 roku postanowił napisać książę o swoim życiu i pracy noszącą tytuł „Być jak konduktor”, trzy lata później wznowioną przez „Literacką. PKP-Jazdę”. Książkę konduktora Przemka kupiłem w miejscu szczególnym, na Stacji Muzeum (dawnego Muzeum Kolejnictwa) w Warszawie. Ma ponad sto stron, ale nie z tego względu czyta ją się szybko, a z powodu zawartości. Autor opowiada o swoim życiu oraz pracy konduktora KŚ. Uważam, że jest to dobra książka społeczna obrazująca kim jesteśmy na przykładzie relacji konduktor – pasażer i konduktor – koledzy z pracy. Jak bywamy małostkowi jedni do drugich. Od taka historia: „Naprawdę żal mi tej koleżanki, z którą muszę pracować, bo jest nieszczęśliwa – a to nieszczęście rodzi zazdrość. Dowiedziałem się o tym, biorąc ślub, kiedy koledzy i koleżanki z pracy zrobili zrzutkę na prezent, a tamta zadzwoniła z pretensjami do osoby, która założyła listę” – pisze autor. Zaiste dziwne zachowanie, niestety nieodosobnione można rzec. Robienie problemu, gdzie go tak naprawdę nie ma. Zazdrosna koleżanka z pracy pana Przemka pracuje nadal z nim. No, ale cóż trzeba iść dalej do przodu i robić swoje. Nie raz nie dwa spotykały Przemka Brycha w pracy sytuacje śmieszne, tragiczne i takie, gdzie potrzebna była interwencja funkcjonariuszy SOK i Policji. Na ogół wchodził w takich przypadkach alkohol i podchmielone towarzystwo. Najbardziej zapadł mi w pamięć rozdział noszący nazwę idealnie pasującą do któregoś z pociągów KŚ kursujących na trasie z Bielska-Białej do Katowic. Idzie o nazwę „Goczałkowiczanin”. Lecz tu nie idzie o mieszkańca tej leżącej pod Pszczyną miejscowości jako takim, tylko konkretnego cwanego gapy pasażer. „Chłopak nie wyróżniał się niczym szczególnym poza trzema krótkimi dredami. Zwracał moją uwag, bo wsiadał w Goczałkowicach i uznałem, że jedzie do Pszczyny. Poprosiłem go o bilet, na co odparł, że chce go kupić. Tłumaczył, że nie wiedział, że po bilet należy zgłosić się z przodu”, ciekawe było to, że wiedział o uldze 20% która mu przysługiwała jako osobie, która nie ukończyła 26. Roku życia, ale nie była uczniem lub studentem. Parę dni później konduktor Przemek spotkał jegomościa ponownie w tym samym pociągu, ale tym razem było inaczej. Pan „goczałkowiczanin” regulaminu „nie znał”. Ów pasażer robił to nagminnie stając się rozpoznawalny dla obsługi konduktorskiej. Za kolejnym razem autor mając go serdecznie dosyć wystawił mu w końcu mandat, a potem ów pasażer był coraz rzadziej widziany w pociągu. Ulotnił się gdzieś i tyle go Przemek Brych widział. Przytoczyłem te dwa cytaty i historię ponieważ książka zawiera więcej takich ciekawostek. Znakomicie się ją czyta nie tylko miłośnikom kolei. Można rzec krótko zwięźle i na temat. Komentarze tego typu, że w książce więcej z życia autora a nie kolejowych faktów i ciekawostek jak w książce Marcina Antosza „Opóźnienie może ulec zmianie” dziwią mnie bardzo. Nie zauważyłem braku proporcji między jednym a drugim. No, ale to moja perspektywa, z którą ty czytelniku nie musisz się zgadzać. Zresztą obaj autorzy Brych i Antosz pracują w tej samej kolejowej spółce – „Koleje Śląskie” i pochodzą z północy kraju. Ten pierwszy z Olsztyna, drugi zaś z Białegostoku. Jeden jest konduktorem, a drugi maszynistą. Zupełnie inna praca i odpowiedzialność. Książki ich autorstwa też miały prawo być zupełnie od siebie różne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa