Wszyscy lepsi od Brzozowskiego

Rafał Brzozowski to jedna z najbardziej groteskowych postaci Telewizji Polskiej pod rządami Jacka Kurskiego. Zasłynął głupimi dowcipami w teleturnieju „Koło Fortuny” i sztucznym luzem prowadząc „Jaka to melodia?”. W ubiegłym roku sięgnął dna wraz panem Kurskim, kiedy zapewniał opinię publiczną, że jedzie na Eurowizję do Rotterdamu po zwycięstwo, a jego piosenka „The Ride” jest już hitem na zachodzie. Prawda była taka, że zarówno teledysk jak wykonanie na żywo w Rotterdamie spotkało się z negatywną reakcją widzów w całej Europie. Łapek na YouTube było więcej w dół jak w górę. Nikt już tego utworu nie pamięta, a samemu panu Brzozowskiemu TVP odmówiła wykonania „hitu” podczas wczorajszych krajowych eliminacji do 66 Konkursu Piosenki Eurowizji, która w maju odbędzie się w Turynie. Brzozowski ograniczył się do współprowadzenia eliminacji z Idą Nowakowską i Małgorzatą Tomaszewską. Postaciami z TVP równie śmiesznymi, co sam pan Rafał. Przez całe trwanie imprezy zachowywali się jakby chcieli być zauważeni swoimi głupimi uwagami oraz żartami. W idiotycznych zachwytach nad „profesjonalizmem” organizacyjnym TVP i wykonawców dorównywać im chcieli dwaj smętni panowie komentatorzy Aleksander Sikora i Marek Sierocki. Temu ostatniemu los wyjątkowo sprzyja od ponad trzydziestu lat. Siedzi już na Woronicza od czasów Jaruzelskiego i można rzec, że jest najbardziej znaną postacią telewizyjną, ale w odróżnieniu od swojego kolegi sprzed lat Hirka Wrony jest nielubiany za lizusostwo wobec obecnego zarządu telewizji publicznej. Wszystkich w tym żenującym gronie „osobistości” telewizyjnych przebiła powracająca z wieloletniego niebytu Lidia Kopania. Dwanaście lat temu reprezentowała Polskę na Eurowizji (w Moskwie, 2009 rok), gdzie zaśpiewała balladę „I don’t wanna leave”. Nie weszła finału, zajmując w półfinale 12. miejsce. Widzowie oraz jurorzy poznali się na wokalu pani Kopani i dali jej ostatnie miejsce. No trudno. Zawsze można brylować na bankietach i podpierać ściany. To lubią celebryci, nie ważne czy potrafią coś więcej niż konsumować swoje głupie życie. Do roli tegorocznego celebryty może pretendować Krystian Ochman. Ładny ulizany chłopczyk, wnuk śpiewaka operowego Wiesława Ochmana ma jeden atut. Ma wspaniały głos i cudowną piosenkę „River”. Niektórzy hejterzy (jak zawsze w pogotowiu) porównują utwór i samego Ochmana do reprezentanta Królestwa Niderlandów na Eurowizji w 2019 roku Duncana Laurenca. Moim zdaniem to inne utwory, a obaj panowie mają niezwykłe głosy. Nie jest to „nudziarstwo” jak piszą w komentarzach. Nie zmienia to faktu, że był bezkonkurencyjny. Zdarzyła się jednak podczas krajowych eliminacji rzecz niezwykła. Trzecie miejsce zajął zespół „Unmute” składający się z osób niesłyszących. Wykonali utwór „Głośniej niż decybele” w języku migowym. Myślę, że to jedyny pozytyw akcent krajowego konkursu. Podejście TVP do Eurowizji jest niezmienne od lat i co roku jest tak samo nieprofesjonalne. Do samego końca nie wiadomo w jaki sposób polski reprezentant ma być wyłoniony. 3 stycznia mieliśmy poznać reprezentanta, a kolejny termin wyznaczono na 15 stycznia. Ostatecznie poinformowano, że po czterech latach wyłonienie reprezentanta odbędzie się poprzez krajowe eliminacje. Nie będę się znęcał nad resztą uczestników. Było jak zawsze, reszta była tłem dla zwycięzcy. Jak wypadnie Krystian Ochman okaże się podczas drugiego półfinału 12 maja w Turynie. Jedno jest pewne siary jak podczas ubiegłorocznej Eurowizji wykonaniu pupila prezesa Jacka Kurskiego nie będzie. Reszta wymaga przemilczenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa