Kiedy pustka nastanie przy ulicy Skorupki 6

Budynek przy ulicy Skorupki 6 w Warszawie jest od wiosny 2012 roku przestrzenią dla działalności kolektywu „Przychodnia”. Słynącego od lat z krzywych akcji, a przede wszystkim ze sprawy gwałtu (2018 rok). Sprawa będący wówczas członkiem kolektywu nie poniósł odpowiedzialności do dziś. Osoby mieszkające tam to mizginistyczna grupa samców będących ucieleśnieniem wszystkiego czym nie jest anarchizm. Kiedy kolektyw „Syrena” wybrał inną drogę aktywizmu niż mieszkańcy sąsiedniego skłotu musiał zostać zniszczony. I został dwa lata temu w niedzielny wieczór 5 grudnia. Przegoniony z domu butelkami, cegłami i petardami. Za to, że walczył o prawa kobiet, osób niehetronormatywnych i związanych z kryminalizowanym sex workingiem. Pod pozorem wprowadzenia z powrotem „biednego” Dimy (od miesięcy gnębionego przez lgbty) mieszkańcy „Przychodni” narzucili na Wilczą 30 swoją wizję waliki z system. Teraz od dwóch lat panuje tam „spokój i rodzinna atmosfera” według jednej z działaczek WSL-u (wielbicielki PiS-u). „Przychodnia” popadły bardzo szybko po tym zdarzeniu w triumfalizm. Postanowiła pod koniec maja 2022 roku wraz z mieszkańcami Wilczej 30 i WSL-em przejąć nowej miejsce. Nieformalni przywódcy tego skłoterskiego – loktorskiego sojuszu konserwatywno – „lewicowego” próbowało przejąć gmach dawnego liceum im. Klementyny Hoffmanowej przy ulicy Emilii Plater 29. Nie utrzymali tego budynku długo. Wyrzuceni zostali przez policję i Straż Miejską. Zrobili potem demonstrację, gdzie każdy powiedział, co wiedział, to był koniec. Niewielu poszło pod komisariat policji przy Wilczej, gdzie zatrzymano kilka osób (zajmujących gmach po byłym liceum) celem udziału w solidarnościowym demo. Mieszkańcy Wilczej 30 i „Przychodni” niedługo potem zapomnieli o tej akcji. Zdarzenie z późnej wiosny ubiegłego roku uświadomiła mi, że od 5 grudnia „Przychodnia” znalazła się na łasce władz miejskich. Oni są tam tylko dzięki brakowi (na razie) zainteresowania urzędników stołecznego ratusza tym miejscem. Co będzie kiedy skłot się nie obroni przed ewikcją? Co zrobią członkowie kolektywu bez swojego punktu odniesienia? Nie zajmą przecież od razu nowego miejsca i nawet jeśli, to już go nie utrzymają jak ten przy Skorupki 6 ponad jedenaście lat temu. Nawet nie pomogą przyjaciele z poznańskiego „Rozbratu” oraz inne grup maczopanków. Mogą pójść do polityku (znają przecież wielu), wrócić do siebie lub inaczej odnajdą się w systemie. Na razie nie wyobrażają sobie innego stylu życia, bo jak pisze jedna z osób z syreniego kolektywu: „W naszym mieście squat „aktywistyczny” to trochę abominacja i sporo nawet „aktywistycznych” osób się opowiada za squattingiem głównie mieszkalnym; z kolei squattersi/ki często traktują działalność polityczną jako środek do utrzymywania darmowej chaty, a nie odwrotnie. Stąd niechęć, czasem potępienie i oburzenie na radykalne postawy i działania. Squat czy projekt marzeń ma dostarczać kontrkultury, nie antagonizować, działać charytatywnie, a najważniejsze dwie rzeczy, by zostać/być mieszkańcem, to być ziomkiem i nie mieć (na oko) kasy. W takiej pustyni jak Wawa kontrkultura wystarcza przecież, by ludzie przychodziły/li i będzie wesoło”. No i jest wesoła imprezownia od weekendu do weekendu. Dla osób z „Przychodni” budynek jaki zajmują stanowi istotę ich aktywizmu, dla przyjaciół równie zrytych jak oni sami istotny składzik na baner i flagi. Bez tego więzi między nimi ulegną rozluźnieniu i każdy pójdzie w swoją stronę. Wtedy będzie jasne po, co im ta miejscówka była potrzebna. Na razie cieszą się rolą jaką myślą, że pełnią w ruchu jak im się wydaje anarchistycznym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa