Klęska polityki władz Warszawy w usługach publicznych

„Warszawa ściąga mandaty sprzed 20 lat. Komornicy zabierają gapowiczom z kont tysiące złotych. Jeden poprosił pracodawcę, by pieniądze przelewał na konto jego mamy, drugi założył konto w Anglii. ZTM ściąga gapowiczom długi za niezapłacone mandaty nawet z minionego wieku” – „Gazeta Wyborcza”, Aleksander Sławiński. Szczytem bezczelności władz miasta stołecznego Warszawy jest ściganie ludzi za przedawnione długi w imię łatania dziury w warszawskim budżecie. Stołeczny ratusz robi to wszystko celem zatrzymania procesu upadku transportu miejskiego, a rządzące od lat stolicą KO (Koalicja Obywatelska) aby uniknąć publicznego blamażu przed społeczeństwem. W MZA (Miejskich Zakładach Autobusowych) coraz częściej warunki dyktują wakaty wśród pracowników. Sytuacja kierowców miejskich autobusów to normalny wyzysk ze strony pracodawcy, przy braku poszanowania ich ciężkiej służby na rzecz społeczeństwa. „Na niektórych krańcach linii mogą skorzystać tylko z TOI TOI-ów, nie wszędzie mają możliwość uzupełnienia zapasu pitnej wody. Klimatyzacja w kabinie kierowcy bywa niewydolna, a ci muszą być ubrani w długie spodnie i nie mogą ich nawet podwinąć. Kierowcy autobusów z Warszawy wskazują, że ich warunki pracy, szczególnie w trakcie upałów, mogłyby ulec poprawie” – piszę we wstępniaku do tekstu o sytuacji kierowców warszawskich autobusów miejskich MZA, Magdalena Raducha dziennikarka portalu Interia.pl. Powodem trudnej sytuacji w warszawskich usługach publicznych jest sytuacja finansowa stolicy. Latami władze miejskie dorzucało się do prywatnych kieszeni m.in. organizatorów Euro 2012 a także grupy cwaniaków uczestniczących w reprywatyzacji kamienic komunalnych. Wypłacane były z kasy miejskiej ogromne sumy na odszkodowania dla czyścicieli za „nieprawne” użytkowanie przez Zarząd Gospodarki Nieruchomościami (w ich mniemaniu) lokali mieszkalnych. Niemałą rolę w tym odgrywały również wyroki „wolnych sądów”. Władze miasta i gmin warszawskich sprzedawało latami atrakcyjne grunta pod budowę osiedli aby nieliczni mogli zarobić na publicznym mieniu. Efektem tego jest nieciekawy stan budżetu miasta. Ratusz mając w bliskiej perspektywie coraz większe braki w miejskiej kasie zaczął jeszcze za kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz szukać pieniędzy gdzie się tylko da i jak się da. Rozpoczął się drenaż kieszeni najsłabszych obywateli Warszawy. Postanowiono np. ścigać osoby z niezapłaconymi mandatami na koncie wystawionymi nawet z ubiegłego wieku! Zatrudniając do tego renomowane kancelarie prawne. Koszt ich obsługi już teraz przewyższa spodziewany przez władze ZTM-u zysk dla warszawskiego budżetu. Ten proceder ścigania gapowiczów skończy się prędzej czy później spektakularną klapą miasta. Jeszcze nie za prezydentury Rafał Trzaskowski, ale za czasów jego następcy na pewno tak. Kolejnym przykładem istniejącej dziury w stołecznym budżecie były wydarzenia z przed miesiąca. Pod koniec listopada omal nie doszło do strajku generalnego maszynistów WKD (Warszawskiej Kolei Dojazdowej podległej warszawskiemu ZTM-wi). Powodem były żądania podwyżki wynagrodzeń. Na razie jest spokój, strajk jest zawieszony. Rozmowy między zarządem WKD a związkami zawodowymi rozpoczną się 10 stycznia. Warto przypomnieć, że maszyniści domagają się 1000 złotych podwyżki, zarząd WKD jest skłonny dać in tylko 500 złotych. Jeśli nastąpi fiasko rozmów, strajk nic nie przyniesie, kolejna miejska spółka transportu publicznego stanie w obliczem zapaści kadrowej. Budżet miasta z roku na rok się pruje, a łatanie go pieniędzmi warszawiaków staje się coraz trudniejsza. Nie wszystkich stać na życie w stolicy, przy obecnych cenach mieszkań do wynajęcia rośnie liczba pracujących bezdomnych. Żaden z warszawskich polityków nie chce tego przerwać. Za to samozadowolenie urzędników miejskich przekracza już wszystkie granice. Podejmowane przez nich głupie i nie przemyślane decyzje przynoszą szkodę warszawiakom. Jeśli idzie o transport publiczny mamy obecnie schizofreniczną sytuację. ZTM chwali się wzrostem liczby biletów a jednocześnie tnie liczbę kursów autobusów, tramwajów czy metra. Czyli coś jest nie tak? Najprawdopodobniej pieniądze jakie pochodzą od mieszkańców idą na pensję urzędników oraz obsługę prawną miasta i jego instytucji. Koło się zamyka. Skoro w MZA brakuje kierowców, Tramwajom Warszawskim motorniczych czy maszynistów w metrze, a za chwilę w WKD, to warto się pochylić nad tematem kosztów jakie przyniosła polityka ratusza przez ostatnie siedemnaście lat (albo dłużej). Była i niestety jest przychylna reprywatyzacji, komercjalizacji mieszkalnictwa komunalnego w stolicy, również innych usług publicznych w mieście. Skutki już widać bo niektóre publiczne przedszkola zaczynają mieć problemy z naborem dzieci. Nie tylko z powodu niżu demograficznego. „Nauczycielki są przemęczone, grupy przeładowane. To norma. Jest duża rotacja, na czym cierpią głównie dzieci. Nie dziwię się nauczycielkom, które składają wypowiedzenia, ani rodzicom, które wolą wynająć na rok nianię” – mówi jedna z warszawianek portalowi Onet.pl. Słabo opłacana kadra pedagogiczna w stołecznych placówkach edukacyjnych jest ofiarą zarówno polityki władz centralnych i samorządowych. Prędzej czy później drenaż kieszeni najuboższych warszawiaków zakończy się klęską polityki społecznej ratusza. Nie tylko wizerunkową, bo demograficzną już jest od pewnego czasu faktem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa