Z ziemi włoskiej do Polski po śmierć

Przed 1989 roku obywateli państw zachodnich przybywających do Polski określano mianem obywateli dewizowych. Wynikało to faktu, że dysponowali oni walutami swoich rodzimych krajów. Były one atrakcyjniejsze od waluty polskiej czy walut krajów tzw. demokracji ludowej. Z racji swojego zachodniego wyglądu rzucali się w oczy. Naj częściej byli to biznesmeni i dyplomaci. Zdarzali się też turyści, ale były to głównie osoby mające polskie korzenie. Polska przed ponad trzema dekadami nie była atrakcyjna turystycznie. Powodem było położenie polityczne za „żelazną kurtyną”. Nasz kraj dla wielu mieszkańców państw zachodnich nie był zbyt dobrze znany. Co mógł o nim wiedzieć dwudziestopięcioletni Włoch Gabriele Fabbri? Tylko to, że Jan Paweł II pochodził z Polski? Fabbri był fryzjerem w Poppi małym malowniczym miasteczku położonym 60 km na wschód od Florencji. Co było powodem, że chciał kilka lipcowych dni roku 1987 spędzić w Warszawie? Prawdopodobnie zdecydował się na to za namową swoich kolegów, którzy byli wcześniej nad Wisłą. Opowiadali mu, że są tu ładne i tanie dziewczyny. Fabbri udał się z rodzinnego miasteczka na florenckie lotnisko i z przesiadką we Frankfurcie nad Menem doleciał do Warszawy o godzinie 13:04 w dniu 10 lipca (piątek). Włoch miał przy sobie dwie nieduże niebieskie torby. Czas jaki spędził w hali przylotów lotniska Okęcie każą przypuszczać, że odprawa celno-paszportowa odbyła się sprawnie. Teren lotniska opuszcza między 13:30 a 13:45. Czym dokładnie pojechał do miasta Fabbri nie udało się potem ustalić śledczym. Cały pobyt Włocha w Warszawie aż do chwili jego zamordowania stanowi wiele znaków zapytania. Na pewno był widziany o 14:00 w biurze „Orbisu” przy ulicy Grójeckiej. Tu taj też wymienia liry włoskie na polskie złotówki. Rodzina Fabbriego utrzymuje, że do Polski zabrał on około półtora miliona lirów. Co robił przez kolejne trzy godzin nie wiadomo. O 17:00 pojawia się w biurze kwater „Syrena” położonym przy ulicy Kruczej. Tu otrzymuje kwaterę na Żoliborzu przy ulicy Doryckiej 7. Potem jak ustalono nie dociera tam nigdy. Za to o 20:40 pojawia się w hotelu „Vera”. Zajmuje on pokój 119 na pierwszym piętrze. Co robił tam włoski gość, tego personel hotelu nie mógł powiedzieć milicji. Przewijało się tam za dużo gości. Wiadomo tyle, że korzystał jeszcze z hotelu następny dzień i kolejny tj. 12 lipca (niedziela) do godziny 12:00. Sobotnim wieczorem (11 lipca) został zaczepiony przez młodą parę na hotelowym korytarzu. Mieszkali po sąsiedzku za ścianą pokoju wynajmowanego przez Fabbriego. Namówili go do walutowej wymiany. Byli to Polacy. Tego samego dnia dzwoni do rodziny we Włoszech. Jak się potem okazało był to ostatni jego kontakt z najbliższymi. Wymeldował się z hotelu „Vera” o 12:00 12 lipca 1987 roku. Jedenaście godzin później znajdzie się z nieznaną kobietą nad Jeziorkiem Czerniakowskim położonym na warszawskim Mokotowie. Tam właśnie zostali zaatakowani przez kilku mężczyzn. Kobieta prawdopodobnie całkiem naga uciekła z miejsca zbrodni, a Włoch nie miał żadnych szans w starciu ze sprawcami. Morderstwo było wyjątkowo bestialskie. Fabbri otrzymał 23 ciosów w głowę najprawdopodobniej kastetem i wyniku tego poniósł śmierć na miejscu. Jego ciało sprawcy wrzucili do jeziorka. Pięć dni później w dniu 16 lipca łowiący ryby wędkarz (mieszkający w okolicy) wyłowił stamtąd jego zwłoki. Początkowo nie można było ustalić kim jest denat? Natomiast wiadomo, że następnego dnia (13 lipca w poniedziałek) po zabójstwie inny wędkarz przechodzący w okolicach miejsca zbrodni znalazł porwaną koszulę męską i sukienkę. Po godzinie wraca z ryb mijając to samo miejsce spostrzega brak sukienki. Nie powiadamia nikogo o tych spostrzeżeniach. Lokatorka mieszkająca w jednym z pobliskich domów w dniu 12 lipca między 23:00 a 24:00 słyszała krzyk kobiety. Największą trudność sprawiała funkcjonariuszom identyfikacja zmarłego i ustalenia personaliów kobiety towarzyszącej młodemu mężczyźnie. Dla tego opublikowano komunikaty w prasie i telewizji. Bez efektu. Ponad miesiąc po zbrodni i kilka dni po zaprezentowaniu zdjęcia zamordowanego w telewizji przedstawiciel ambasady Włoch w Warszawie przekazał milicji, że wyłowioną z Jeziorka Czerniakowskiego osobą prawdopodobnie jest ich obywatel Gabriele Fabbri. Jego rodzina poinformowała włoską policję, że udał się do Polski i jak dotąd nie powrócił. Sprowadzono ojca i brata zamordowanego do Warszawy celem identyfikacji ciała. Wraz z przedstawicielem ambasady i oficerem śledczym udali się do Zakłady Medycyny Sądowej Akademii Medycznej położonym przy ulicy Oczki 1 na warszawskim Śródmieściu. Tam ponad wszelką wątpliwość rozpoznają ciało Fabbriego. Po spełnieniu urzędowych formalności ciało zostało wydane rodzinie. Gabriele Fabbri spoczął na cmentarzu w Poppi. O sprawie pisano również we włoskiej prasie. Śledztwo po paru miesiącach utknęło w martwym punkcie. Śledczy postanowili się zwrócić do autorów magazynu kryminalnego „997” o pomoc. Materiał o Włochu zaprezentowano w wydaniu kwietniowym 1988 roku. Bez skutku. Do sprawy po wielu latach chciał powrócić Hubert R. Kordos prowadzący internetowego bloga noszącego tytuł „Bez przedawnienia”. Niestety akta sprawy zabójstwa obywatela włoskiego zostały w 2006 roku zniszczone. Po osiemnastu latach od morderstwa! Z materiału zaprezentowanego w MK „997” wynika, że Gabriele Fabbri przyjechał do Warszawy szukając taniej rozrywki z przypadkowo zapoznanymi paniami. To go zgubiło. Jeziorko Czerniakowskie nie cieszy się dobrą sławą. W latach 80. XX wieku było to miejsce kojarzone z punktem spotkań mokotowskiego półświatek o każdej porze dnia i nocy. Po tylu już latach szanse na odnalezienie kobiety która towarzyszyła Fabbriemu w tych ostatnich chwilach oraz sprawców którzy pozbawili go życia są nikłe.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa