Warszawskie Stowarzyszenie Wzajemnej Adoracji

Jest 1 marca, piątek, godzina 14:00. Pod gmachem Ministerstwa Sprawiedliwości zebrali się członkowie WSL-u, młodzieżówek IP, PPS-u i dwóch przedstawicieli partii „Razem”. Domagali się sprawiedliwości dla Jolanty Brzeskiej. Potem przenieśli się pod kamienice przy ulicy Nabielaka 9 na Mokotowie, gdzie przed laty mieszkali Jolanta i Kazimierz Brzescy. Upamiętnienie działaczki lokatorskiej zakończone zostało na skwerze noszącym imię zamordowanej. Rzeczą która zwracała uwagę (podczas relacji z demonstracji) była mała liczba ludzi. Przed pandemią, a także w jej trakcie zawsze było więcej uczestników. Od dwóch lat przychodzą te same osoby. Jak zauważyła Maria Burza (związana z poznańskim skłotem „Rozbrat”) przemawiając na skwerze „no tu taj było trochę więcej osób”. Za tymi słowami kryje się smutna prawda o Warszawskim Stowarzyszeniu Lokatorów. Zrzeszeniu ludzi, z których większość nie kryje sympatii do PiS-u. Inni członkowie WSL-u (pozostający w mniejszości) krytykowali zaniechania w śledztwie dotyczącym zabójstwa. W ubiegłym roku Ula Żurańska (WSL) pod Ministerstwem Sprawiedliwości 1 marca powiedziała: „Jolanta Brzeska liczyła na sprawiedliwość. My również oczekujemy, że stanie się sprawiedliwości zadość. Nie szukamy tu zemsty. Ale przyszliśmy tu po sprawiedliwość. Mamy obietnicę ministra Ziobry i prokuratora generalnego, że na pewno śledztwo doprowadzi do końca i wykryje sprawców. Ponieważ skądinąd nam wiadomo, że jest to człowiek, który zwykł dotrzymywać słowa. No istnieje pewna nadzieja, że tego dokona”. Natomiast Piotr Ciszewski prezes stowarzyszenia występujący przed Ulą Żurańską powiedział zupełnie coś innego. Może nie skrytykował otwarcie Ziobrę, ale zauważył paradoks jakim jest nie wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za spartaczenia pierwszego śledztwa z lat 2011 – 2013. O wyciągnięciu wobec nich konsekwencji mówił latem 2016 roku właśnie minister sprawiedliwości. Takich kwiatków jest więcej wykonaniu osób z WSL-u. Na profilu facebookowym Ewy Andruszkiewicz może przeczytać wpis: „1 marca 2011 roku miałyśmy z Jolką takie same wyroki - eksmisja bez prawa do lokalu socjalnego, przy czym mój został wykonany natychmiast, jak u Kamińskiego i Wąsika, a Jolka jeszcze się broniła” – pisze działaczka lokatorska. Pisząc o swoim położeniu działaczka porównuje ją do sytuacji dwóch byłych ministrów i przestępców (zasobnym portfelem) pośrednio powiązanych z reprywatyzacją. Miłość do prawicy udzielała się również działaczkom w wystąpieniach publicznych, gdzie chętnie brały udział w konferencjach prasowych Pawła Lisieckiego byłego już posła PiS-u (obecnie burmistrza Pragi Północ) i Sebastiana Kalety byłego wiceministra sprawiedliwości. Niedawno Kaleta przed kamerami znowu postawił się w roli obrońcy lokatorów skrzywdzonych przez reprywatyzację. Mimo niedotrzymanych obietnic, co do wyjaśnienia sprawy zabójstwa z przed trzynastu lat. W tegorocznym upamiętnieniu Brzeskiej pobrzmiewał w głosie Uli Żurańskiej żal i rozczarowanie. Trudno się dziwić. Stowarzyszenie jest słabe jak nigdy przedtem. W swoim gronie ma więcej osób o prawicowych poglądach niż lewicowych działaczy. Nie pomogła obecność w stowarzyszeniu młodych z Inicjatywy Pracowniczej i młodych z PPS-u. Dominuje tam duch propaństwowy czego dowodem było hasło rzucone na skwerze: „Polska dla mas, nie dla deweloperów!”. Wiarę w to, że państwo polskie będzie opiekuńcze względem najsłabszych obywateli można między bajki włożyć. WSL swoimi działaniami zaszkodził sam sobie. Wykreował dwa lata temu na Wilczej 30 i „Przychodni” „anarchistów” na miarę swoich możliwości i wyobrażeń. Po dniu 5 grudnia 2021 roku kiedy kolektyw „Przychodnia” dokonał przy wsparciu WSL-u brutalnej eksmisji kolektywu „Syrena” z jego przestrzeni (kamienicy przy Wilczej 30) nastąpił w stowarzyszeniu kryzys. Dominuje tam poglądy na prawo. Część działaczy próbuje wykreować wizerunek WSL-u stroniącego od sympatii do wszystkich partii politycznych. Stowarzyszenie kojarzone jest nie z działalnością lokatorską, ale z homofobią, transfobią i innymi fobiami cechującymi prawicę. I na sam koniec znowu wracam do wypowiedzi Marii Burzy wygłoszonej na skwerz. Zwróciła się ona o pomoc do osób obecnych na skwerze a nienależących do WSL-u w sprawie dalszej walki lokatorskiej słowami: „nie damy rady tego ciągnąć w ten sposób bez szerszego wsparcia”. Jest jeden pozytyw z całej tej sytuacji. Środowisko lokatorskie w stolicy to nie jest tylko WSL, „Przychodnia” czy Wilcza 30. Dla tego to, co dzieje się w stowarzyszeniu absolutnie nie ma wpływu na ruch lokatorski w Warszawie. Sojusznicy polityczni WSL-u kompromitują się udziałem w aferach korupcyjnych. Bardzo to źle wygląda na życzenie samego stowarzyszenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Fryderyk II pan i władca przaśnego królestwa