30. lat muzycznego kitu niż hitu

Dwadzieścia pięć lat temu Tomasz Raczek znany wszystkim krytyk filmowy napisał bardzo dobry tekst o udziale TVP w Eurowizji. Wówczas pisywał do tygodnika „Polityka”. Zawarł w nim myśl, że nie ma sensu dalszego wysyłania ambitnych piosenek na konkurs, które z góry są skazane na porażkę. Tekst powstał po Eurowizji w Jerozolimie (1999 rok), w której polski reprezentant Mietek Szcześniak z piosenką „Przytul mnie mocno” zajął 18 miejsce. Dostał tylko 7 punktów od Litwy, 4 od Niemiec i 6 od Bośni i Hercegowiny. W roku następnym (2000) pauzowaliśmy w konkursie. Nie była to winna samego Szcześniaka. Złożyły się na to poprzednie słabe wyniki naszych reprezentantów. Upłynęło tyle lat a stosunek TVP do konkursu jest nadal taki sam. Zmieniały się ekipy rządowe, nastąpiła wymiana prezesów przy Woronicza 17. Co z tego? Skoro osoby odpowiedzialne za nasz udział w Eurowizji są większości te same. Nie czują one konkursu i go nie rozumieją. Początki w 1994 roku zapowiadały się świetnie. Edyta Górniak z piosenką „To nie ja” zajęła drugie miejsce za zwycięską Irlandią. Zdobyła 166 punktów. Słowa piosenki napisał Jacek Cygan, a muzykę skomponował Stanisław Syrewicz. To był mocny debiut. Piosenka była i jest jednym z symboli konkursu. Niestety TVP postanowiła pójść w konserwatywne klimaty w kontrze do zachodu. Twarzą nietrafionych decyzji przy wyłanianiu reprezentantów był nieżyjący od szesnastu lat Janusz Kosiński dziennikarz muzyczny. Pełnił od 1994 do 2007 roku funkcję przewodniczącego Komisji Artystycznej wyłaniających polskiego reprezentanta na Eurowizję. Ten wybitny dziennikarz muzyczny nie rozumiał konkursu, nie czuł go. Kiedy wyłoniono Justynę Steczkowską media były zachwycone jej piosenką „Sama”. Jak na standardy eurowizyjne była oryginalna. Świetna kompozycja Mateusza Pospieszalskiego i Wojciecha Waglewskiego, pop z motywami góralskimi. Niestety jury z 23 państw uczestniczących w Eurowizji (Dublin 1995) nie oceniło zbyt wysoko polskiej piosenki. Steczkowska zajęła osiemnaste miejsce zdobywając 15 punktów. Kolejne lata nie przyniosły zmiany podejścia TVP do Eurowizji. W ciągu czterech lat tylko Annie Mari Jopek udało się zbliżyć do pierwszej dziesiątki. Od 1998 roku wprowadzono do konkursu głosowanie audiotele zamiast tradycyjnego jury. Kosiński pozostał nieugięty. Komisja decydowała nadal o wyłonieniu reprezentanta. Po powrocie Polski w konkursie odbywającym się w Kopenhadze w 2001 roku pojechał Andrzej Piaseczny. Jaki tego był efekt? Odpokutował swój występ kilkuletnią publiczną banicją. Nie zapomniano mu piosenki „2 long” i tego jak ją wykonał, futerka również nie. Zdobył 11 punktów i zajął 20 miejsce. Pauzowaliśmy drugi raz w 2002 roku. Kolejny powrót Polski do konkursu zaczął się od protestu fanów, domagających się zorganizowania preselekcji. Pierwsze narodowe preselekcje wyłoniły zwycięzcę - zespół Ich Troje z piosenką „Żadnych Granic”. Michał Wiśniewski lider zespołu zrobił wszystko celem zwrócenia na polską piosenkę uwagi europejskiej publiczności. 7 pozycja Ich Troje na Eurowizji w Rydze (2003 rok) dawała nadzieję na lepsze wyniki w przyszłości. Kolejne osiem lat to było pasmo porażek. Najwyraźniej przy Woronicza 17 też mieli tego dość. Przyznali, że nie zależy im na uczestnictwie. Konkurs faktycznie przeżywał kryzys w pierwszej dekadzie XXI wieku. Piosenki tam prezentowane, ich wykonanie, piosenkarze wielce nie różnili się od siebie. No może poza fińskim zespołem Lordi i Wierką Serduszką z Ukrainy. Oni stali się ikonami Eurowizji. Nam pozostało tylko patrzeć rok w rok na finał bez Polski. „Z przykrością zawiadamiam, że w tym roku nie będziecie mogli głosować na swoich muzycznych wybrańców w konkursie Eurowizji. I do cholery dobrze mi z tym. Szczerze mogę pogratulować Władzom TVP, ktoś w końcu pomyślał…” – pisał Zbyszek Man w portalu „naTemat.pl” 13 marca 2012 roku. Nie szczędził słów krytyki pod adresem Eurowizji w tym komentarzu. Nie tylko Man się cieszył, spora część opinii publicznej podzielała jego pogląd. Nie było wielkiej rozpaczy z braku Polski w Baku (2012) i Malmö (2013). Wydawało się, że TVP na lata wycofała się z konkursu. W środowisku polski fanów i portali eurowizyjnych zapanowała histeria z powodu braku zainteresowania ze strony Telewizji Polskiej Eurowizją. „Biuro Programowe TVP tłumaczyło absencję w konkursie problemami finansowymi i jednocześnie wyraziło zainteresowanie kolejnymi edycjami konkursu. To dało nadzieję i podstawę do dalszych rozmów” – wspomina Sergiusz Królak z eurowizja.org. Fani konkursu w Polsce oraz dziennikarze i felietoniści zajmujący się tym tematem stanowią małą grupę. Dość skuteczną na tyle, że w końcu w 2013 roku przekonali TVP do powrotu. Trzeba ich za to docenić, ale niekoniecznie bić im za to brawa. Powrót był z ludowym przytupem i niestety seksistowskim podejściem. Wybór Cleo i Donatana z piosenką „My Słowianie” został źle przyjęty przez większość europejskich fanów konkursu. Polska zajęła 14 pozycję w finale odbywającym się w Kopenhadze. Mimo to zła passa naszego braku w finale została przerwana. Od 2014 do 2020 roku z sześciu uczestników tylko dwóch nie dostało się do finału konkursu. Był to Gromee w duecie z fałszującym Lukasem Meijerem oraz zespół „Tulia” ze zbyt ambitną piosenką „Pali się!”. Niestety bez większych sukcesów poza występem Michała Szpaka, który zajął ósme miejsce w 2016 roku. Po latach okazało się, że TVP (przejęta przez ekipę wyznaczoną przez nacjonalistów z PiS-u) była Szpakowi bardzo niechętna. Miłość prezesa Jacka Kurskiego do Eurowizji nie przekładała się na poziom uczestnictwa. Wręcz stała się ikonicznym tematem memów. Równolegle TVP odnosiła sukcesy w dziecięcej Eurowizji do której powróciła w 2016 roku po dwunastu latach przerwy. Tym samym pokazała, że może wyłaniać młode i zdolne osoby. Kurski ujawnił nieświadomie w końcu prawdę, że TVP nie chciała nigdy wygrać dorosłej Eurowizji z ponieważ nie miała na organizację konkursu pieniędzy i pomysłu. Tak pozostało do dziś. W ubiegłym roku odbyły się preselekcje na tak niskim poziomie, że wywołało to oburzenie widzów i fanów konkursu. Portale eurowizyjne domagały się transparentności od ludzi z Woronicza 17. Na próżno. Blanka swoim „Solo” się obroniła. Niestety Luna z „The Tower” już niestety nie. Zmieniła się, co prawda ekipa TVP i przedstawiciele PiS-u przy Woronicza są już upiornym wspomnieniem, ale ludzie odpowiedzialni za nasz udział w Eurowizji pozostali. Trzeba się pogodzić z tym, że z takimi ludźmi nastawionymi negatywnie do konkursu nie odniesiemy sukcesu. Muzyczna Europa nam odjechała. Co będzie dalej? Nikt nie wie. Polska na pewno weźmie udział w tegorocznej Eurowizji Junior, która odbędzie się w Hiszpani. „Faktem jest, że TVP to jeden z największych płatników EBU, a konkurs jest coraz droższy. Efekty wizerunkowe dla kraju są jednak mizerne, Eurowizja nie jest nam tak potrzebna jak Mołdawii czy Armenii, które startują, by pokazać się w Europie. Jako duży kraj z dużym nadawcą powinniśmy celować wyżej niż przejście do finału. Nie wykorzystujemy potencjału, a TVP nie ma pomysłu na eurowizyjną strategię i to nie jest pierwszy rok, w którym to widzimy. Dodatkowo kwestie finansowe również mogą mieć na taką ewentualną decyzje wpływ” – mówi portalowi radia „RMF” Maciej Błażewicz, autor portalu „Dziennik Eurowizyjny” komentując ewentualne wycofanie się Polski z konkursu. Te słowa są niezłym podsumowaniem obecnej sytuacji TVP wobec Eurowizji. Przez trzydzieści lat było więcej w konkursie polskiego kitu niż hitu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca

Jak ukraść mieszkanie?