Igrzyska Śmieszności

Na wieść o tym, że w 2040 lub 2044 roku mają się odbyć Letnie Igrzyska Olimpijskie w Warszawie kury zaczęły znosić złote jaka, krowy dawać słodkie mleko a dzieci zaczęło rodzić się więcej. Absurd? Taki sam jak inicjatywa prezydenta Warszawy i ministra sportu. Na stronie Rafała Trzaskowskiego w mediach społecznościowych czytamy m.in.: „Polska ubiega się o organizację Igrzysk Olimpijskich. A Warszawa będzie gotowa, aby stać się ich areną. To może być zwieńczenie 100 lat niesamowitej historii”. Władze stolicy wierzą, że mogą sporą część polskiego społeczeństwa przekonać do tego pomysłu. Prezentują go zresztą w typowy sposób dla liberalnego środowiska, jako opowieść o igrzyskach - projekcie cywilizacyjnym. Euro 2012 jako taki projekt nie wypalił, bo nie mógł. To klasyczny przykład transferu publicznych pieniędzy do prywatnych kieszeni. Szkody jakie wyrządziły europejskie mistrzostwa w piłce nożnej Warszawie, to przyczynienie się do pogłębienia gentryfikacja centralnych dzielnic miasta, nierówności społecznych oraz zlikwidowanie stołówek szkolnych w imię sponsorowania „cywilizacyjnej” imprezy sportowej. Można tak wymieniać w nieskończoność. Pada więc pytanie, skoro Euro nie przyniosło długotrwałych pozytywnych rezultatów, po co Trzaskowskiemu igrzyska? Szczególnie teraz kiedy z kretesem przegrał wybory prezydenckie a jego kariera polityczna wyhamowała na amen. Nie on o tym zdecydował a Donald Tusk. Premier myśli, że tym zapunktuje jego partia w społeczeństwie, gdy rzuci hasło „Chleba i igrzysk!”. To nie te czasy, ludzie już nie kupią tego jak Euro. Andrzej Duda wyskoczył z taką samą inicjatywą, tylko szło o rok 2036. PiS nie wzięło tego pomysłu na sztandary, ale popiera ten pomysł. Tusk postanowił, ale to prezydent Warszawy ma być twarzą tego projektu. Oczywiście cały zamysł nie jest realny. Polska mierzy się z całym zestawem katastrof jakie na nią spadły. Społeczeństwo się kurczy i biednieje, szpitale padają jeden za drugim, placówki edukacyjne są zamykane a na sam koniec warto wspomnieć o wojnie na Ukrainie. Igrzyska w Warszawie w 2040 lub 2044 roku to puste hasło bez realnych szans na realizację. Nie w tym rzecz aby króliczka złapać, ale by go gonić. Jeśli Polska zgłosił kandydaturę Warszawy do MKOL-u będzie można pod pretekstem promowania stolicy stworzyć nowe instytucje, gdzie obsadzi się stanowiskami matki, żony i kochanki polityków. O nic w idei kandydowania stolicy nie idzie. Stary to pomysł na wyciągnięcie państwowej kasy dla ludzi, którzy są u władzy. Niestety w tym przedstawieniu bierze udział wielokrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski, który mówi o pomyśle tak: „Żyjemy, korzystając z postępu, ale nie widzimy skokowości tego, co się u nas wydarzyło, i też nie zauważamy potrzeby, że musi się wydarzyć jeszcze więcej, by utrzymać trend wzrostowy, byśmy zaszli jeszcze dalej w naszym rozwoju gospodarczym i społecznym”. W kontrze do mistrza olimpijskiego Marek Wawrzynowski dziennikarz sportowy pisze o idei organizacji igrzysk: „Warszawa wymarzyła sobie igrzyska olimpijskie. Prezydent stolicy i minister sportu ogłosili, że podejmą działania, by stolica mogła gościć najlepszych sportowców świata w 2044 r. Biorąc pod uwagę stan sportu oraz infrastruktury sportowej, jest to pomysł obraźliwy dla Polaków, gigantyczne marnotrawstwo”. Słusznie zauważył Wawrzynowski, że jest to marnotrawstwo. Przy okazji owej inicjatywy warto przypomnieć o zbliżających się Igrzyskach Zimowych, które w lutym przyszłego roku mają się odbyć w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo. Mogą bardzo szybko zweryfikować marzenia o olimpiadzie. Czemu? Skoro to są igrzyska zimowe, a nie letnie. Z bardzo prostej przyczyny, to będą ostatnie igrzyska dla pokolenia urodzonego w latach 80-tych XX wieku. O kondycji tych sportowców wiadomo, że jest od dłuższego czasu zła. Wynika to po prostu z wieku i stanu zdrowia sportowców. Młodzi nie garną się do sportu zawodowego, co widać po słabych wynikach z letnich igrzysk w Paryżu. Nie będzie inaczej w Mediolanie. Polska reprezentacja w nadchodzących zimowych igrzyskach będzie sięgała 60 do 70 sportowców. Na pewno nie będzie drużyny hokeja na lodzie, która przegrała z Ukraińcami w meczu o awans do igrzysk. Jeśli Polacy przepadną z kretesem, to może być wstrząs dla polskiego społeczeństwa i władz, że nie mamy już sportowców a jedynie młodych uważających się i uważanych za sportowców. Wtedy propaganda państwowa w tym wypadku totalnie się załamie. Po, co mamy starać się o organizację igrzysk skoro nie mamy już sportowców na poziomie? Brutalna weryfikacyjna przyjdzie szybciej niż politycy realnie zrealizują plan odnośnie kandydowania Warszawy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ach te lata 90.!

Kamilka z „upiornego” domu

Pan i władca