Co nam pozostało?
Czas
mija szybko. Rok 1988? Mglisty wspomnienie, chodziłem do pierwszej
klasy szkoły podstawowej na Saskiej Kępie. Nic nie pamiętam z
atmosfery tamtej Warszawy, co przypomina mi tamto miasto, to plik
widokówek, parę moich zdjęcia i nie ma nic, co mogło odświeżyć
pamięć z przeszłości. Nie pamiętam bramy UW-u, wiszących na
niej transparentów, protestujących studentów i ogólnie całej
sytuacji, jaka panowała w mieście. Trudno od ośmiolatka wymagać
pamiętania szczegółów ze swojego ówczesnego życia. Nie powiem,
jaka była atmosfera na Uniwersytecie Warszawskim z końca lat
80-tych. Mogę korzystać z opisu studentów będących świadkami
czy uczestnikami wydarzeń sprzed równo 30. lat, ale nie tylko nich
samych. Jeśli idzie o trwające obecnie protesty studentów
Uniwersytetu Warszawskiego mogę powiedzieć o wiele więcej, sam go
wspieram i w nim uczestniczę. Nie należę do kadry naukowej
uczelni, nie studiowałem, moja solidarność wynika z poczucia, że
ustawa „2.0” Jarosława Gowina jest zagrożeniem dla
niezależności uczelni w Polsce, mi. in. tworzy radę opiniującą,
która ma wpływ na wybór rektora. Może być to osoba spoza
uczelni, narzucona przez ludzi z zewnątrz struktur uniwersyteckich
(czytaj ministra szkolnictwa wyższego), która nie koniecznie będzie
chciała działać dla dobra samej uczelni i studentów.
Właśnie
studenci moim zdaniem są najważniejsi w szkolnictwie wyższym. Mam
wrażenie od lat, że z polskich uczelni po 1989 roku zrobiono
miejsca, w których studenci mają jedynie przychodzić na wykłady,
wysłuchać oracji doktorów oraz profesorów, zaliczyć kolejne
egzaminy i skończyć studia licencjatem lub tytułem magistra. No
ba, zapomniałem! Odnaleźć się potem na trudnym rynku pracy,
przyjmując system kapitalistyczny za zasadny, nie polemizując z nim
w żaden inny sposób, nie mówiąc o kwestionowaniu sensu istnienia
lub go obalić. Studenci sprzed trzydziestu lat mieli inną
perspektywę, marzenia, wizję kraju, społeczeństwa oraz swoje
własne role w tym wszystkim. Mieli dość „komuny”, władzy
wtrącającej się do spraw uczelnianych, edukacji czy wyboru władz.
Mówili dużo o przywróceniu samorządności na uczelniach, na UW-u
miało to ogromne znaczenie, dwadzieścia lat wcześniej po
wydarzeniach marcu ‘68 została zniesiona przez rząd Józefa
Cyrankiewicza. Czy wszyscy studenci z lat 1988-1989 zdawali sobie
sprawę, co ma nadejść? Na pewno spore grono studenckiej braci
krzyczało na uczelniach „Precz z komuną!”, demonstrowało w
miejscach pamięci polskiej martyrologii związana z wydarzeniami w
kraju przemilczana przez ówczesne władze państwowe. Nikt nie
chciał, nie próbował polemizować z rozgorączkowanymi studentami,
chcącymi zmienić Polskę w wolny, demokratyczny kraj, w którym
chcieli żyć, jak na zachodzie.
Niezależne
Zrzeszenie Studentów, to opozycyjna organizacja będąca w latach
80-tych zwalczana przez władze. Przynależność do organizacji
opozycyjnej czy prorządowej (Związek Młodzieży Socjalistycznej)
określała studenta trzydzieści lat temu, w jakim według niego
kierunku powinna zmierzać sytuacja polityczna kraju. Wielu z
członków zrzeszenia zrobiło kariery w latach 90-tych, w biznesie,
polityce czy innych prestiżowych zawodach. Można wymienić z tego
grona Grzegorza Schetynę, Mariusza Kamińskiego, czy nieżyjącego
Przemysława Gosiewskiego. Poradzili sobie świetnie w nowym
systemie, na pewno nie byli przez niego poszkodowani, chociaż część
z nich na takich przed opinią publiczną chce uchodzić. Z
rzeczywistością, z którą mierzą się studenci od 28 lat, w tym
także uczestniczy protestu przeciw ustawie Gowina, jest wykreowana
także przez uczestników strajku studenckiego z końca istnienia
systemu. Oni uważają i będą uważać, że obecna sytuacja na
większości państwowych uczelniach wyższych jest tą, o którą
walczyli trzydzieści lat wcześniej. Nie rozumieją rozgoryczenia
studentów biorących udział w proteście przeciw ustawie Gowina,
mających dość ingerencji polityków oraz biznesu w to, jak
funkcjonują uczelnie, na których się uczą.
Ustawa
„2.0” jest jednym z wielu odprysków neoliberalizmu zastosowanych
przez rząd i władze wyższych uczelni wobec studentów przez lata
istnienia III Rzeczypospolitej. Nieograniczony dostęp do studiów
uważam za niezaprzeczalne prawo każdego, natomiast masowy pęd do
studiowania, po to tylko, żeby mieć papierek będący „kluczem”
do wymarzonej przez siebie pracy, jest moim zdaniem największą
ściemą elit pookrągłostołowych sprzedaną młodym ludziom.
Uniwersytety czy Akademie nie istnieją po to, aby miały kształcić
przyszłą kadrę dla firm czy korporacji, a kadrę naukową
zajmującą się zupełnie czym, nie pracą dla kapitału. Protesty
studentów trwające od tygodnia na UW-u, które rozszerzyły się na
inne uczelnie, w takich miastach, jak Łódź, Kraków, Poznań,
Szczecin, Wrocław czy Gdańsk mają się nijak do tych protestów
sprzed trzech dekad. Jedyne, co może łączyć to żądanie
samorządności uniwersytetów, ale nic poza tym. Widać od dawna, co
następnym pokoleniom studentów zostawili ich koledzy z końca lat
80-tych uczestniczący w tamtych strajkach, „Buntne miny, święte
słowa. I głupota, która aż naprawdę boli”.
Komentarze
Prześlij komentarz